Konflikt sąsiadujących ze sobą rodzin z Bełżca trwa od 10 lat. Ostatnio się jednak zaostrzył.
- Sąsiad jest agresywny - żali się Adam P. z Bełżca (nazwisko do wiadomości redakcji). - Za groźby karalne wobec nas został już skazany przez sąd na cztery lata w zawieszeniu. To nie ostudziło jego zapędów. Obawiam się o bezpieczeństwo mojej rodziny, w tym 7-letniego dziecka.
Zwaśnione rodziny mieszkają kilkadziesiąt metrów od siebie. Ich konflikt zaczął się od kładki nad rzeczką. Należała do Leszka L., ale korzystali z niej też inni. Ktoś ją ukradł i spirala wzajemnych oskarżeń zaczęła się nakręcać. Doszło do coraz ostrzejszych kłótni. Sprawa trafiła w końcu do sądu, który uznał, że Leszek L., "wielokrotnie, posługując się widłami groził sąsiadowi zabójstwem i spaleniem jego zabudowań”. Wyrok zapadł w 2003 r. Leszek L. został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata oraz grzywnę. - Ani w sądzie, ani na policji nie chcą męża słuchać! Bo cierpi na zespół omamowo-urojeniowy i ostrą psychozę. Sąsiedzi to wykorzystują. To oni go prześladują, rzucają w niego kamieniami i wyzywają - żali się Zofia L., żona Leszka.
Ostatnio konflikt się zaostrzył. - Sąsiad zaatakował moją 60-letnią matkę - mówi Adam P. - Upadła i się potłukła. Teraz moja rodzina boi się wychodzić z domu! Jeśli ktoś tego człowieka nie powstrzyma, dojdzie do tragedii. Złożyłem do sądu wniosek o zamknięcie go w zakładzie psychiatrycznym. - Ta kobieta przechodziła obok mnie i się potknęła - tłumaczy Leszek K. - Byłem zdumiony, kiedy mnie oskarżono. Czuję się prześladowany. Napisałem w tej sprawie do Ministerstwa Sprawiedliwości i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W nasze sądy przestałem już wierzyć.
Co na to mieszkańcy wioski? - Pana Leszka widuję często - mówi jeden z rolników. - Jeździ sobie do sklepu rowerem i nikomu nie wadzi. To sąsiedzki konflikt, który można rozwiązać przy odrobinie dobrej woli. - Rodzina P. jest taka, że do rany przyłóż - mówi 20-latek, którego spotkaliśmy pod sklepem. - Jak trzeba wypiją, czy pogadają. A ten Leszek to psychiczny. Takich nikt we wsi nie chce i nie lubi.