w upapranych fartuchach to codzienność. W piekarniach panoszy się robactwo i harcują myszy - to tylko część danych z raportu opublikowanego wczoraj przez sanepid w Zamościu.
- Zamknęliśmy pięć piekarni, bo w próbkach zaczynu znaleźliśmy m.in. wołki zbożowe - mówi Stanisław Jaślikowski, kierownik oddziału higieny żywienia w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zamościu. - Zadecydowaliśmy także o zamknięciu ciastkarni, w której ujawniono bakterie coli, czyli cząsteczki kału. Mogły pochodzić z wykorzystywanej do produkcji wody, do której dostały się ścieki albo po prostu z brudnych rąk pracowników.
Zły stan sanitarny stwierdzono aż w 80 proc. zakładów gastronomicznych. 15 spraw, dotyczących przede wszystkim sprzedaży pieczywa bez zezwolenia, znalazło swój finał w sądzie. Okazuje się też, że sprzedawcy notorycznie przedłużają na własna rękę terminy ważności na oferowanych produktach. - Mieliśmy przypadek, że jeden z zakładów zamierzał sprzedać kilka tysięcy butelek napoju z przebitymi datami ważności - informuje S. Jaślikowski.
W sumie ze sklepów w powiecie wycofano przeszło 800 kilogramów przeterminowanej żywności. Najwięcej było nieświeżych konserw mięsnych, rybnych i chipsów. Ponadto inspektorzy sanepidu wydali 200 decyzji o wycofaniu ze sprzedaży artykułów, które mogły zawierać bakterie BSE. - Z półek musiały zniknąć np. 2 tony produktów zawierających pochodne wołowiny, a pochodzące z krajów zagrożonych tą chorobą. Najczęściej były to flaki i gumy do żucia - wyjaśnia dyrektor Jaślikowski.
Okazuje się, że największy brud panuje w wiejskich sklepikach, które nie mają bieżącej wody i toalet. Sprzedawcy albo wcale nie zakładają odzieży ochronnej albo stają za ladą w brudnych fartuchach. Nierzadko zdarza się, że towar leży na podłodze, ściany są wilgotne i pleśnieją, lodówki są zepsute, a pracownicy nie mają aktualnych książeczek zdrowia.