Jeszcze 10 lat temu znaczącą liczbę rzek i innych akwenów wodnych na Zamojszczyźnie poddawano systematycznej konserwacji. W tej chwili większość z nich znajduje się
w opłakanym stanie. Raz jeszcze sprawdza się powiedzenie, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to - przeważnie - chodzi o pieniądze.
Lubelski WZMiUW otrzymał na inwestycje 3 mln zł. To przysłowiowa kropla w morzu potrzeb. Dobrze, że istnieje możliwość pozyskania środków pomocniczych z Narodowego czy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Dzięki takiemu wsparciu realizowana jest teraz m.in. inwestycja w Nawozie pod Nieliszem, gdzie na Rakówce trwają prace mające na celu odtworzenie koryta rzeki na długości ok. 900 metrów. Wcześniej przeprowadzono prace konserwacyjne na zalewie w Majdanie Sopockim. W tej chwili trwają jeszcze prace na zbiorniku wodnym w Krynicach. Stan techniczny zapory czołowej był tak zły, że groził katastrofą. Wymieniono m.in. umocnienia. W dalszym ciągu nie wiadomo kiedy zostanie oddana do eksploatacji największa inwestycja wodna na Lubelszczyźnie, jaką jest zalew w Nieliszu. W tej chwili tylko samo utrzymanie zapory czołowej pochłania rocznie około 200 tys. zł. Do tej pory nie rozstrzygnięto przetargu na wykonanie osłony hydrologicznej i przeciwpowodziowej na tym akwenie.
Przed kilkoma laty zamarły niemal prace melioracyjne na terenach wiejskich. Obecnie na Zamojszczyźnie prowadzone są tylko w jednym miejscu - w okolicach Luchowa Dolnego pod Tarnogrodem. - Żeby rolnicy nie zapomnieli jak wygląda meliorowanie - śmieje się dyrektor Boguta. - Wniosków o meliorację wpływa dużo, ale na ich realizację nie mamy funduszy. Oprócz tego przy tego typu pracach nie można korzystać ze środków dodatkowych (NFOŚ i WFOŚ - przyp. red.).
Tajemnicą poliszynela jest, że gdyby środki finansowe na konserwację i utrzymanie rzek oraz urządzeń wodnych były wystarczające, mieszkańcy nadwiślańskich wiosek uniknęliby niedawnej powodzi.