Działka miała zostać sprzedana i tak się stało. Ale klient zamojskiej Agencji Obrotu Nieruchomościami nie jest zadowolony. Uważa, że pośrednik nie miał w realizacji transakcji żadnego udziału, a mimo to domaga się prowizji.
Henryk Wypych, właściciel biura nieruchomości nie ma sobie nic do zarzucenia. Zapewnia, że nikt niczego przed nikim nie ukrywał, a wszystko jest w umowie, którą klient podpisał. – W tym właśnie problem. Umowa jest tak skonstruowana, że najważniejsze informacje są ukryte i trudno zwrócić na nie uwagę – przekonuje nasz Czytelnik. Agencji zarzuca także nieudolność. – Umowę podpisałem w marcu. Przez następne kilka miesięcy biuro nie kontaktowało się ze mną ani razu.
Dlaczego? – Bo robimy to dopiero, kiedy ktoś z potencjalnych nabywców wypełni deklarację woli nabycia. Było sporo osób zainteresowanych tą ofertą, ale nikt deklaracji nie wypełnił – tłumaczy Henryk Wypych i zapewnia, że agencja robiła wszystko, by znaleźć nowego właściciela dla działki.
Wypych ma żal do klienta, że nie poinformował go o dokonaniu transakcji na własną rękę. – Nie zdążyłem – tłumaczy mężczyzna. – W lipcu zgłosił się do mnie znajomy, spotkaliśmy się, ustaliliśmy cenę, dobiliśmy targu. A kilka dni później biuro zażądało prowizji. Odmówiłem, bo osoba, która kupiła moją działkę nie była jego klientem, a nawet się z nim
nie kontaktowała.
Szef agencji zapewnia, że bardziej niż na pieniądzach, zależy mu na dobrej opinii, ale z prowizji nie zrezygnuje. Dlatego ostatnio znowu upomniał się o pieniądze, tym razem poprzez swojego prawnika. – Jestem gotowy spotkać się z tym panem w sądzie – zapowiada Wypych. Nie będzie musiał. – Zapłacę, ale to nie znaczy, że się poddaję. Kontaktując się z waszą redakcją, chcę ostrzec innych przed takimi sytuacjami – mówi rozżalony klient. (ak)