Potencjał jest. Problem w tym, że dotąd nikt go dotąd nie wykorzystał. Biłgorajanie wypoczywają latem nad miejscowym zalewem, ale z oburzeniem patrzą, jak zaniedbywany teren z roku na rok popada w coraz większą ruinę.
Inni są mniej radykalni w ocenach. – Na pewno można tu przyciągnąć turystów, ale na razie teren jest niezagospodarowany. Brakuje plaży, takiej jak dla przykładu w Krasnobrodzie. Do tego przydałaby się gastronomia. Dzieci lubią, gdy jest coś do zjedzenia – radzi zarządcy obiektu Radosław Szeptach, który nad zalewem bywa regularnie ze swoim 6-letnim synem Szymonem.
– Powinna tu być większa plaża, a nie takie zaśmiecone coś, gdzie tylko siedzą, piją i palą. Mogliby zacząć od jakichś zabawek dla dzieci. Będzie tego więcej, przyjdzie i gastronomia i inwestycje – uważa plażująca w Biłgoraju kobieta.
Pomysłów na zalew jest więcej. – Przydałoby się zacząć od wybudowania zjeżdżalni – zaproponował na ostatniej sesji Krzysztof Iwaniec, wiceprzewodniczący Rady Miasta.
On również za przykład daje Krasnobród. – Tam też wszystko zaczęło się od wielkiej zjeżdżalni na plaży. Później wybudowano jakiś jeden bar, po nim restaurację i tak posypały się inwestycje – zapewnia Iwaniec, ale i on uważa, że zacząć trzeba od generalnych porządków.
Sprawdziliśmy jak jest z tym w Biłgoraju. Nie najlepiej.
Przed sezonem wyremontowane zostało molo i pojawiło się kilka nowych huśtawek. Ale na tym koniec, bo zdezelowanymi zabawkami nikt się już nie zajął.
– Moje dziecko podczas zabawy o mały włos nie spadło do wody razem razem z huśtawką – skarży się pani Sylwia. Dodaje, że niebezpieczna jest także zjeżdżalnia z której sterczy wielki kawał ostrej blachy.
– Przecież gdyby po czymś takim zjechało dziecko, tragedia byłaby gotowa. Lepiej to zdemontować, jeżeli na solidny remont nas nie stać – dodaje matka.
Dyrektor biłgorajskiego OSiR, który zarządza zalewem twierdzi, że to wszystko sprawa wandali. A on nic na to poradzić nie może.
– Tę blachę ktoś cały czas odgina i dewastuje sprzęty. Nie raz zawiadamialiśmy już straż miejską i policję – rozkłada ręce Zbigniew Woźny.
Ale zaraz dodaje, że weźmie się za porządki. – Odetniemy i wyremontujemy zjeżdżalnie, jeśli to będzie możliwe wrócą na miejsce. Naprawimy też huśtawki – zapowiada dyrektor OSiR, ale uprzedza, że niczego więcej spodziewać się nie należy. Bo nie ma pieniędzy.