Dramat w Bzowcu w powiecie krasnostawskim. W jednym z domów znaleziono ciało gospodarza posesji. Zwłoki jego współlokatora wisiały na pobliskim drzewie. Okoliczności zbrodni badają śledczy.
W drewnianym mieszkaniu na podłodze odkryto zwłoki 67-letniego właściciela. Józef B. zginął najprawdopodobniej od ciosów zadanych siekierą. Głowa była roztrzaskana.
Na miejsce przyjechała policja, prokurator i lekarz medycyny sądowej. W mieszkaniu znaleziono i zabezpieczono zakrwawione narzędzie zbrodni.
Okoliczności śmierci obu mężczyzn bada Prokuratura Rejonowa w Zamościu, która dziś wszczęła śledztwo. - Co było bezpośrednią przyczyną śmierci obu mężczyzn wykaże zarządzona sekcja zwłok - powiedział nam Romuald Sitarz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Mieszkańcy Bzowca są zszokowani. - Nasza wieś wyludnia się z roku na rok, nie brakuje amatorów wódki, a nawet denaturatu. Ci dwaj panowie często wystawali pod sklepem, że aż żal było na to patrzeć. Mogli jeszcze pożyć - powiedziała nam jedna z mieszkanek wioski.
Józef B. mieszkał sam w rozwalającym się drewnianym domu. Lubił wypić. Stanisław M., który również nie wylewał za kołnierz, nie miał stałego miejsca zamieszkania i włóczył się po okolicy. Na zimę znalazł dach nad głową u życzliwego Józefa B. Obaj żyli z zapomóg oraz prac dorywczych.
Co stało się w nocy? Pomiędzy kompanami od kieliszka mogło dojść do kłótni, która zamieniła się bójkę. Po zadaniu śmiertelnych ciosów gospodarzowi, Stanisław M. postanowił ze sobą skończyć.
To jedna z wersji. Ale śledczy biorą pod uwagę również inny przebieg zdarzeń.