Policjanci nie trafili na ślad Damiana Kucharskiego spod Zamościa, który przepadł 11 dni temu. Wciąż nie są znane losy studenta UMCS Marka Wojciechowskiego. Od jego zniknięcia mijają 4 tygodnie.
Zaginięcie Damiana zgłosił policji 5 kwietnia ojciec. Chłopak nie wrócił z ogniska, na które wybrał się poprzedniego dnia z przyjaciółmi.
- Brat z domu by nie uciekł, zostawił zresztą wszystkie dokumenty - zapewnia pani Agnieszka. - Nigdy nie zdarzyło mu się znikać bez słowa na tak długo.
Wiadomo, że 4 kwietnia młodzież imprezowała przy ognisku w Sitańcu. W międzyczasie Damian wrócił jeszcze do domu po pieniądze i z powrotem pojechał do znajomych. Co się z nim dalej działo?
- Wiadomo, że o godz. 22.49 odebrał SMS-a, później prawdopodobnie rozładowała się bateria w jego telefonie komórkowym - mówi nadkomisarz Joanna Kopeć, rzecznik prasowy zamojskiej policji. - Uczestnicy ogniska twierdzą, że około północy chłopak oddalił się w nieznanym kierunku. Wiadomo, że był pod wpływem alkoholu.
Mundurowi prowadzą poszukiwania.
- Przeczesaliśmy łąki, zarośla, oczka wodne i opuszczone posesje w okolicach Sitańca, Wysokiego i Chyżej - relacjonuje nadkom. Kopeć. - Poszukiwania prowadzono także z powietrza, ale nie natrafiono na ślad zaginionego.
Gdy pies policyjny zgubił trop przy rzece Łabuńce, do akcji włączyli się strażacy.
- Spenetrowaliśmy koryto rzeki na dziewięciokilometrowym odcinku od zamojskiej oczyszczalni ścieków do mostu w Białobrzegach. Bez rezultatu - mówi st. kpt. Andrzej Szozda, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Zamościu.
Mieszkańcy Wysokiego są wstrząśnięci. - To spokojny i grzeczny chłopak - mówi jeden gospodarzy. - Niedawno wrócił z Irlandii, chciał zapisać się na kurs prawa jazdy.
Co się stało z Damianem? - Nie można wykluczyć utonięcia, zabójstwa czy uprowadzenia, ale również świadomego zerwania kontaktu z rodziną - mówi rzecznik zamojskiej policji.
Gdzie jest Marek Wojciechowski?
- Odpowiedzialny, związany z rodziną, na pewno nie zniknąłby bez słowa - mówią o nim znajomi.
Policja przyznaje, że poszukując studenta chwytała się już wszystkiego. Od ustalenia czy nie wyjechał za granicę, przeczesywania całych połaci Lublina, przeglądania monitoringu z kamer, aż po sprawdzanie każdej informacji.
Nawet jeśli pochodziła od jasnowidzów i wróżbitów. I wciąż nie ma żadnego śladu, który wskazywałby co się z nim stało. (DJ)