Nie wolno, ale... można. Taka zasada obowiązuje w przypadku sprzedaży używanych butów w ciuchlandach
- Za nowe buty trzeba zapłacić kilkaset złotych - tłumaczy pani Aneta, 30-letnia zamościanka, stała bywalczyni secondhandów. - W ciuchlandach kosztują dziesięć razy mniej. Zdarza się, że są tam całe partie butów o jednakowym kolorze i fasonie. Niektóre mają metki zachodnich firm! To m.in. końcówki serii, które nie były przez nikogo noszone. A używane buty piorę po prostu w pralce.
Jednak nie wszystkie buty sprzedawane w zamojskich ciuchlandach wyglądają jakby wyszły prosto z fabryki. Zdarzają się pary znoszone, zdeptane i brudne. Zdarzają się nawet używane... klapki pod prysznic. Para kosztuje od 5 do 30 zł. - Gdyby nie sprzedawano takich tanich butów, byłabym w kłopocie - mówi emerytka z jednej z podzamojskich wiosek. - Mam 700 zł renty i nie wystarcza mi nawet na życie. Towar z ciuchlandów to dla mnie ratunek.
Od czasu kiedy Polska znalazła się w UE wolno sprowadzać używaną odzież. Jest pakowana w worki i przewożona przez granicę tirami. Celnicy nie mają możliwości kontrolowania towaru (chyba, że pochodzi spoza granic UE. Wtedy kontrole są dokładne i... skuteczne). Efekt jest taki, że w workach wjeżdżają nie tylko ubrania, ale także buty. - Istnieje także inna możliwość ich sprowadzania - przyznaje Anna Malinowska, rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego. - Klasyfikuje się je po prostu jako odpady. Można podejrzewać, że takie buty trafiają także do sklepów z odzieżą używaną. Kontrola towaru, który się tam znajduje należy jednak do inspekcji handlowej.
Z tym jest nie najlepiej. - Do tej pory nigdy nie kontrolowaliśmy tego czy w ciuchlandach są buty, czy też nie - przyznaje Maria Starszuk, zamojskiej delegatury Inspekcji Handlowej. - Nie wiem nawet co grozi sprzedawcom, którzy oferują taki towar. Brakuje w tej sprawie szczegółowych uregulowań prawnych.
Oznacza to, że grozi im...niewiele. Najwyżej musieliby usunąć używane obuwie ze sklepów. - My na tym i tak wiele nie zarabiamy - tłumaczy jeden ze sprzedawców zamojskich ciuchlandów. - Nikomu przecież nie dzieje się krzywda.
Czy tak jest rzeczywiście? Radosław Gałan, dermatolog z zamojskiej poradni "Dermed” zapewnia, że domowymi sposobami grzybicy z butów nie da się usunąć. - Nie mogą jej dać rady nawet preparaty o wysokiej skuteczności - zapewnia. - Grzybica stóp jest uciążliwa chorobą, którą daje się wyleczyć w ok. 80 proc. przypadków. Nie można jej uniknąć przez wypranie butów. Wniosek? Trzeba unikać obuwia z tzw. drugiego obiegu.