Drogo? Ale to pół dnia roboty. Więc stawka za godzinę pracy maleńka. A jak takiemu jajku się skorupka nie zbije, to i dwa lata może poleżeć – zapewnia Janina Woś z Feliksówki w gm. Adamów, która w niedzielę do Zamościa na Kiermasz Wielkanocny przywiozła aż 60 własnoręcznie wykonanych pisanek. Zaczęła je przygotowywać już w lutym.
Pani Janina pisanki robi na Wielkanoc od lat. Ma własną sprawdzoną metodę. Najpierw jajka gotuje, później barwi (farbka musi być dobra), a następnie zaczyna się żmudne skrobanie po skorupce.
– Używam skalpela, tak się nauczyłam i tak robię, a na koniec jeszcze pokrywam lakierem, żeby były trwalsze i błyszczały – opowiada ludowa artystka.
Na niedzielny kiermasz do Zamościa przywiozła też własnoręcznie robione palmy, unikatowe, niepowtarzalne, takie, jakie kiedyś bywały.
– Ale ruch dzisiaj marny, bo pogoda kiepska, mało ludzi przyszło – martwi się starsza pani. Na szczęście akurat podchodzi klient, jeden z tych stałych, których spotyka w Zamościu na kiermaszu i spośród pisanek w cenie 12 zł za sztukę wybiera dla siebie jedno, z tegoroczną datą.
Stoisko 83-letniej Czesławy Strzałki z Białowoli w gminie Zamość znalazło się, podobnie jak stoliczek pani Janiny w szeregu innych tuż przy Muzeum Zamojskim. To miejsce zarezerwowane podczas kiermaszu nie dla tych, którzy handlem zajmują się na co dzień, ale ludowych twórców.
– Mam pisanki z kurzych jajek gotowanych i większe, wydmuszki z gęsich. Wszystkie zdobione tak samo: barwione w łupinach cebulki i wyskrobywane. Ale i serwetki można u mnie kupić i parasolni na szydełku robione. Ja już tak mam, że nie usiedzę w miejscu i muszę coś dłubać, to mam z czym przyjeżdżać – prezentuje swoje stoisko pani Czesława.
Przyznaje, że w tym roku już na kiermasz jechać jej się z pisankami nie chciało, ale synowa ją skłoniła, żeby jednak wziąć się do roboty.
– Kiedyś to ani dzieci, ani wnuki na te moje robótki nie zwracali uwagi, ale teraz to się zmieniło. A jak synowa w zeszłym roku zawiozła pisanki do Niemiec, to podobno bardzo się wszystkim podobało, bo tam takich nie widzieli – z dumą opowiada kobieta.
Poza nimi takich rękodzielników do Zamościa dotarło więcej. Niektózy swoje prace zgłosili też do Konkursu Wielkanocnego organizowanego tradycyjnie przez Muzeum Zamojskie i Zamojski Dom Kultury. Poza tym, podczas świątecznego handlowania w Niedzielę Palmową w Zamościu można było kupić też wiele innych, ale już nie aż tak oryginalnych ozdób świątecznych, były też wypieki, wędliny, stoiska z serami i miodami. W namiotach przygotowanych przez okoliczne KGW można było się posilić, np. domowym żurkiem. Bardzo duże zainteresowanie wzbudzały też kramy oferujące sadzonki kwiatów.