Tzw. świeżynka to przed świętami łakomy kąsek. Chwilę grozy przeżyła ostatnio mieszkanka jednej z wsi w okolicach Jarczowa.
- Łup warty był ok. 400 zł - informuje Marek Czerenko, rzecznik tomaszowskiej policji. - Funkcjonariusze dopadli złoczyńcę po kilku godzinach od kradzieży. Siedział przy stole i zjadał właśnie ukradzioną wędlinę. Udało się odzyskać 7 kg kiełbasy i jedną szynkę. Sprawca tłumaczył, że... był głodny.
W jaki sposób 52-letni mężczyzna zdołał w kilka godzin zjeść 18 kg kiełbasy, pękatą szynkę i boczek? Nie wiadomo. Tak czy owak, gospodyni była uszczęśliwiona z odzyskanych wędlin.
- Nie dziwię się jej radości - mówi 31-letni Szymon Nowacki z Zamościa. - W ubiegłym roku, tuż przed świętami, ukradziono z mojego garażu także szynki, boczek, kiełbasę itd. Wędlina była wspaniała. Sam ją wyrabiałem. Sprawców nie namierzyłem. Na świątecznym stole miałem wodnistą wędlinę z marketu. Płakać się chciało!
Nowacki się nie zniechęca. Kilogram żywca można kupić za ok. 3,50 zł, ale w tym roku zamościanin kupuje gotowe wyroby od rolnika z okolic Miączyna. Ceny są atrakcyjne. Kilogram swojskiej kiełbasy kosztuje 14 zł, szynkę można nabyć za 18 zł, a boczek za ok. 9 zł. Za pasztetową czy salceson płaci się tylko 6 zł.
- Na mięsie, które kupiłem, pieczątkę postawił weterynarz - przekonuje Nowacki. - Jest tanie, zdrowe i dużo smaczniejsze niż w sklepie.
- Takie wędliny są niezrównane - zachwala 65-letni rolnik z gminy Sitno. - A swoje świnie, to się po prostu zna. Wiadomo co żarła i czy jest chora. Badanie weterynaryjne przed ubojem kosztuje ok. 50 zł. To jest tylko zbędny wydatek... Przecież od wieków na wsi świnie bijemy i jakoś żyjemy!
Służby weterynaryjne robią co mogą, aby wykorzenić pokątny ubój zwierząt. Tłumaczą, że zabite zwierzę mogło mieć np. włośnicę czy tasiemca. Straszą rolników mandatami, przekonują, że pokątny ubój jest mało humanitarny. Bez skutku. Tradycja jest silniejsza. Amatorzy swojskich wędlin mają argumenty nie do zbicia. - Dlaczego nikt nie robi skoków na markety i nie kradnie szprycowanych chemią kiełbas? - pyta rolnik spod Sitna. - Bo to paskudztwo. Nikt przy zdrowych zmysłach nie postawi czegoś takiego na świąteczny stół.