Samorząd Zamościa, jako jeden z pierwszych w kraju, postanowił spłacić z budżetu miasta stare długi szpitala, dla którego jest organem założycielskim. W tym celu miasto zaciągnie w banku kolejny kredyt, bowiem kasa magistratu - podobnie jak szpitalna - jest pusta.
Tymczasem nowy minister zdrowia zapowiedział, że oddłużania szpitali nie będzie. Podczas ostatniej sesji Rada Miejska Zamościa postanowiła więc ratować szpital. W jaki sposób? Zaciągając 3 mln zł kredytu. To wystarczy na zobowiązania za lata 1999-2000.
Mariusz Paszko (AWS), radny i jednocześnie dyrektor administracyjny szpitala wyjaśnił, że pokrycie tych strat zmieni sytuację szpitala na koniec tego roku o tyle, że jednostka będzie bardziej wiarygodna dla swoich wierzycieli. Czyli będzie mogła brnąć w następne długi. Aby takiej sytuacji uniknąć, a szpital utrzymać, miasto musiałoby co miesiąc dokładać do jego funkcjonowania ok. 0,5 mln zł.
Radni SLD zastanawiali się głośno, czy jest więc sens kredytowania szpitalnych długów. Alternatywą byłaby likwidacja jednostki. W Zamościu działa przecież drugi, duży i nowoczesny szpital "papieski”. Wiadomo że istniejące już zaległości i tak spłaciłby samorząd, ale nie trzeba by było zaciągać kolejnych pożyczek.
Ostatecznie przyjęto uchwałę, w której nie ma słowa o faktycznym celu kredytu. W uzasadnieniu napisano, że zaciąga się pożyczkę "na sfinansowanie wydatków nie znajdujących pokrycia w planowanych dochodach budżetu Zamościa”. Marek Grzelaczyk, prezydent miasta, wyjaśnił, że taka treść uchwały ma służyć temu, by organ nadzorczy nie zakwestionował jej ważności, a środki publiczne mogły być wydane na długi wykraczające poza rok obrachunkowy. Po godzinnej, zażartej dyskusji nad zapisami uchwały prawie wszyscy radni, także lewicy, głosowali za zaciągnięciem kredytu. Tylko Marek Soboń (UW) wstrzymał się od głosu. - Głosowałem w ten sposób, bo nie uzyskałem informacji, co będzie dalej ze szpitalem - tłumaczył.