Jest wspaniale! Naprawdę wyjątkowo. Nie przypominam sobie, aby gdziekolwiek indziej taka akcja cieszyła się aż tak wielkim zainteresowaniem
Pierwszy na liście był Andrzej Zastąpiło, wicedyrektor szkoły. - Ucieszyłem się bardzo, gdy uczniowie zaproponowali zorganizowanie takiej akcji w szkole. Pomogłem im, na ile mogłem. Po raz pierwszy w życiu krew oddałem jeszcze jako licealista. Dziś też to zrobię - zapowiedział i oddał.
W ślad za nim poszli także nauczyciele, pracownicy administracji i rzesza uczniów. Dla większości był to pierwszy raz. - Trochę boję się igły, ale na pewno wytrzymam. Cieszę się, że mam okazję zrobić coś dobrego - mówiła tuż przed zabiegiem Paulina Gąsior. - Nic nie bolało, wcale nie czułam się słabo. Jest świetnie - zapewniła nas już "po” Anna Kowalczuk. - A najfajniejsza jest świadomość, że robi się coś dobrego, że komuś się naprawdę pomaga, może nawet ratuje życie - dodał Paweł Matej. - Rzeczywiście, dzięki zaangażowaniu tych wspaniałych, młodych ludzi jest szansa na zdrowie dla wielu, wielu chorych - stwierdziła dr Elżbieta Tatarska, która razem z dwudziestoma swoimi pracownikami uwijała się wczoraj w III LO. - Krwi potrzeba zawsze. W tym momencie wyjątkowo, bo zaczyna nam jej brakować.
Dr Tatarska nie mogła się też nachwalić inicjatorów całego przedsięwzięcia, czyli Maćka Uklei i Marka Gwoździa. - Nie dość, że wszystko doskonale zorganizowali, to jeszcze rozpropagowali akcję w całym mieście. Do udziału namówili nie tylko swoich kolegów, ale byli też w wojsku i straży pożarnej - opowiadała.
Wysiłek nie poszedł na marne, a marzenia obu maturzystów się spełniły. Chcieli osiągnąć wynik lepszy niż studenci UMCS, którzy podczas podobnej akcji zebrali 28 litrów krwi.
- Czyli oddało ją tam ponad 60 osób. My mamy zarejestrowaną już przeszło setkę i ciągle przychodzą kolejni - cieszył się Maciek Ukleja.
Na krwiodawców czekał posiłek. Każdy dostał też kilka czekolad. - Wielu zdecydowało się z nich zrezygnować. Zebrały się dwa wielkie pudła. Przekażemy je do domu dziecka - obiecał Marek Gwóźdź.