Dopóki pałac należał do gminy, nie narzekali. Naliczano im niski czynsz, którego i tak nie płacili. Wraz z nowym właścicielem pojawiły się nowe stawki, nowe porządki i problemy.
Andrzej Blaszyński, który kupił zabytek, nie zamierzał do lokatorów dokładać. Podniósł czynsz. Teraz za 50-metrowe mieszkanie w pałacu trzeba płacić ponad 200 zł miesięcznie. Nic dziwnego, że mieszkańcy są niezadowoleni. Ale skarżą się także na inne decyzje nowego właściciela, który zlikwidował im komórki, odebrał piwnice i zakazał uprawy ogródków. Opowiadają, że kiedy jeden z sąsiadów wyjechał na jakiś czas do rodziny, to został wymeldowany, a jego dobytek wyrzucono na podwórze. - A przecież w akcie notarialnym Blaszyński zobowiązał się, że w ciągu trzech lat postawi nam mieszkania socjalne. Tymczasem on myśli tylko o tym, jak się nas pozbyć - twierdzą bracia Jarosław Gutowski i Łukasz Kidyba.
- Na pewno nie kupiliśmy pałacu po to, żeby lokatorom budować mieszkania - przyznaje Elżbieta Blaszyńska. - Mieliśmy im zapewnić lokale socjalne, ale oni takich nie chcą. - Chyba nie byli tak naiwni, by uwierzyć, że ktoś im da nowe mieszkania - dodaje z rozbrajającą szczerością Wacław Borkowski, sekretarz gminy Trzeszczany. Po co w takim razie był taki zapis w umowie? - Żeby mieli czas czegoś poszukać - odpowiada sekretarz.
Wygląda na to, że plan udaje się realizować. Z pięciu rodzin sprzedanych wraz z pałacem, trzy na własną rękę znalazły już dla siebie nowe mieszkania. Dopóki nie wyprowadzą się pozostali, właściciele nie będą mogli przystąpić do renowacji zabytku zgodnie z konserwatorskimi wymogami, a na tymczasowe rozwiązania się nie godzą.
- Latem zaczęło nam zaciekać w pokoju. Blaszyński stwierdził, że nic tu robić nie będzie. Wszedł na dach i zniszczył to, co sami załataliśmy - opowiada Kidyba. Dlatego wspólnie z bratem złożył doniesienie do prokuratury. Zarzucili Blaszyńskim, że zamiast remontować, dewastują obiekt, a jego lokatorom utrudniają życie.