Dzisiaj podczas sesji budżetowej będą ważyć się losy tomaszowskiej krytej pływalni. Miejscy radni Platformy Obywatelskiej chcą zmobilizować władze do rozpoczęcia tej inwestycji.
Nie wszyscy są entuzjastami tego pomysłu. - Pływalnia jest potrzebna, ale gdy inne potrzeby zostaną zabezpieczone, m.in. mieszkania komunalne i socjalne, których brakuje - uważa 30-letnia mieszkanka tego miasta. - Ludzie czekają na lokal po kilkanaście lat. Ja mam już 10-letni, kolejkowy staż. Boję się, że budowa pływalni przyblokuje inne inwestycje miasta.
Temat krytej pływalni od lat powraca jak bumerang niemal na wszystkich sesjach tomaszowskiej Rady Miasta. Nic dziwnego. W tym ponad 20-tysięcznym mieście nie ma ani jednego basenu. Tomaszowianie jeżdżą pływać do Zamościa czy Horyńca.
Jeszcze kilka lat temu przy ul. Króla Zygmunta III Wazy działał odkryty basen. Ale jego dno było wyłożone kostką brukową, a brzegi pomalowano olejną farbą. Nie spełniał wymagań m.in. sanepidu i został zamknięty. Miała go zastąpić nowoczesna kryta pływalnia.
Starostwo Powiatowe przekazało pod jej budowę ok. 2,5-hektarową działkę przy ulicy Ordynackiej. Robotników jednak ciągle nie widać, chociaż projekt tej inwestycji jest gotowy. Radni PO chcą to zmienić.
- Koszt budowy krytej pływalni to ok. 27 mln zł - mówi Grażyna Śrutwa, tomaszowska radna PO. Jej zdaniem, za te pieniądze powstałby nowoczesny obiekt, spełniający wszystkie standardy. Ale władze muszą postarać się o dofinansowanie z UE. A wkład własny - zdaniem radnej - mógłby pochodzić ze sprzedaży części miejskich działek.
Jednak w projekcie budżetu miasta zapisano tylko 350 tys. zł na budowę pływalni. Kilku radnych PO to oburzyło. Ich zdaniem, żeby roboty ruszyły, musi się tam znaleźć dokładnie 1 mln 800 tys. zł. Zaczęli zbierać podpisy w tej sprawie wśród mieszkańców miasta. Zgromadzili ich ok. 2 tysięcy. - Spróbujemy zmiany w projekcie budżetu przeforsować na piątkowej sesji - zapowiada radna Śrutwa.
Do sprawy wrócimy.