Ze stu tysięcy szaraków, które 30 lat temu hasały po lasach, polach i łąkach Zamojszczyzny, zostało niewiele ponad 10 tysięcy. Dlatego myśliwi za ciężkie pieniądze sprowadzają je z innych rejonów kraju, a polują tylko od wielkiego dzwonu.
Wie coś o tym zamojski łowczy okręgowy. – Kiedyś myśliwy podczas polowania sam ustrzelił 16 zajęcy, teraz jak 20 chłopa pozyska 10 zajęcy, to już jest sukces Henryk Studnicki.
Dodaje, że w stronę szaraków dwururka kierowana jest obecnie symbolicznie: na polowaniach wigilijnych oraz z okazji Hubertusa. W ub. roku odstrzelono niewiele ponad 100 zajęcy.
Pod koniec lat 70. na Zamojszczyźnie naliczono prawie 100 tysięcy szaraków, w ub. roku doliczono się ich 10338.
– Swoje zrobiły mechanizacja i chemizacja, a pod koniec lat 80. zające masowo chorowały i padały. Poza tym stada dziesiątkowały długie i mroźne zimy –wskazuje Studnicki.
Nie próżnowały też jastrzębie i kruki, a także lisy, które – po wprowadzeniu kompleksowej akcji szczepienia – mnożą się na potęgę (przez 30 lat ich populacja wzrosła pięciokrotnie, choć myśliwi strzelają do chytrusów jak do kaczek). Szaraki są też łakomym kąskiem dla bezpańskich psów.
Nic dziwnego, że myśliwi postanowili działać, dlatego powstał program rozwoju zwierzyny drobnej. Utworzono też specjalny fundusz, z którego pieniądze przeznaczane m.in. są na zakup zajęcy.
– Kupujemy szaraki z hodowli półdzikich i udomowionych w innych rejonach kraju, a następnie zasilamy nimi nasze obwody łowieckie – opowiada Studnicki.
W ciągu pięciu lat sprowadzono 751 szaraków. Choć realizacja programu zakończyła się w ub. roku, to myśliwi dalej je kupują. W tym roku wypuścili 210 zajęcy, m.in. w okolicach Sitna.
– Nie stać nas na zakup większej ilości, bo za jednego zająca trzeba zapłacić 250 złotych plus VAT – opowiada Studnicki.
Na Zamojszczyźnie ubywa nie tylko szaraków. Dwudziestokrotnie spadła liczba kuropatw. W latach 70. było ich 150 tys. sztuk, zostało nieco ponad 7 tys. sztuk. Podobnie jest z bażantami.
– Kiedyś kuropatwy i bażanty podchodziły pod sam dom, teraz ich w ogóle nie widać – przyznaje Maria Błaszczuk z Wakijowa k. Tyszowiec.
W niektórych kołach wybudowano woliery, zakupiono inkubatory i myśliwi sami hodowali bażanty. W tym roku wypuszczono w obwodach łowieckich 1129 tych ptaków oraz ponad 2,1 tys. sztuk kuropatw.