Delegacje starostów i wójtów, listy protestacyjne i ogólne niezadowolenie. Tak mieszkańcy Zamojszczyzny przyjęli decyzję o likwidację połączeń osobowych przez PKP Intercity. Nawet zamojscy kombatanci Wojska Polskiego chcą bronić pociągów.
– Coś złego się dzieje? – pyta zdenerwowany płk Czesław Pakulniewicz, prezes zamojskiego związku żołnierzy LWP. – Za cara zbudowali te tory i mieliśmy dobre połączenie ze światem. Wtedy była też orkiestra wojskowa. Teraz robi się tak, że nie będzie nic. Jesteśmy wstrząśnięci i przyłączamy się do protestu w sprawie likwidacji pociągów. Taki pomysł jest oburzający.
O planach PKP Intercity pisaliśmy wielokrotnie. Od 1 września kolejarze chcą zlikwidować wszystkie pociągi osobowe, które dojeżdżają jeszcze do Zamościa.
Jeśli tak się stanie, ruch osobowy na torach w tym mieście umrze. Projekt wywołał na Zamojszczyźnie oburzenie. Michał Basiński, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej "Roztocze” oraz poseł Sławomir Zawiślak już napisali protesty w tej sprawie. Bez skutku.
Dlatego specjalna delegacja na czele ze starostą tomaszowskim, hrubieszowskim oraz wójtem Belżca wybrała się dzisiaj w tej sprawie do szefów PKP i ministerstwa infrastruktury.
Według nich, kolejarze postawili ich w mało komfortowej sytuacji. Dlaczego? Bo nie powiadomiono samorządów o planowanej likwidacji kursów osobowych.
– Dowiedzieliśmy się o tym gdy decyzja zapadła – dziwi się Alicja Kopczan, sekretarz UG w Bełżcu. – Nie mieliśmy możliwości polemiki czy reakcji. To wielki kłopot. Z tych pociągów korzysta mnóstwo ludzi. To są m.in. studenci, którzy jeżdżą w kierunku Warszawy i Wrocławia. Likwidacja połączeń byłaby stratą dla całego regionu.
Oburzeni są też zamojscy kombatanci LWP, którzy twierdzą, że nawet car bardziej dbał o Zamojszczyznę niż… PKP.
"Co jest?” – złoszczą się w liście protestacyjnym zamojscy wiarusi. – "Jakie to czasy nastały w tej Polsce?”.
– Większość młodych ludzi ma jednak swoje auta i nie korzysta z połączeń kolejowych – mówi Jacek, student z Zamościa. – Ale osoby starsze i młodzież pociągami jednak jeździ. W sumie na trasach dalekobieżnych to jest wygodne. Te pociągi powinny kursować nadal.
Czy jest szansa, że szefowie PKP Intercity zmienią zdanie?
– To nie zależy tylko od nas, ale też od ministerstwa – mówi Beata Czenerajda z biura prasowego spółki. – Decyzja zapadła. Zmiany mogą być ewentualnie wprowadzone dopiero 12 grudnia. Wtedy istnieje możliwość korekt w rozkładzie jazdy pociągów. Ale każdy z tych listów protestacyjnych będzie rozważony.
Czenerajda zapewnia jednak, że podróżni nie powinni czuć się rozżaleni.
– Zamiast pociągów będą podstawiane na trasach specjalne autobusy – zapewnia. – Będą miały klimatyzację i toalety. Podróżni nie będą mieli powodów do narzekań.