W Borowinie Sitanieckiej najpierw w teorii rozkładają zagadnienie agresji na czynniki pierwsze
W Borowinie Sitanieckiej program "Szkoła bez przemocy” jest wdrażany już w zerówce. - Podczas warsztatów adaptacyjno-integracyjnych maluchy opracowały własny kodeks właściwego postępowania. Dzięki temu łatwiej jest im tę idee przyswoić - wyjaśnia Krystyna Ptak, dyrektor szkoły. Starsze dzieci dopracowują zasady kodeksu rysując to, co je nurtuje.
Później o każdym problemie dyskutują na lekcjach. Poza tym o tym, co ich niepokoi piszą na kartkach, które wrzucają do kilku umieszczonych w szkole "skrzynek zaufania” W ten sposób rodzą się wnioski, które w formie haseł umieszczane są na tablicy informacyjnej. - Staramy się nie stosować kar - zastrzega dyrektorka. - Kiedy dziecko źle się zachowuje, wskazujemy mu hasło, którego zasadę złamało. Zazwyczaj to wystarcza.
Podstawówka w Borowinie Sitanieckiej jest niewielka, liczy tylko trochę ponad setkę uczniów. - Dlatego w sumie większych problemów nie ma. A jeśli już się jakieś zdarzają, to wynikają raczej z wieku dzieci - tłumaczy Małgorzata Flis, wuefistka, a jednocześnie rzecznik praw ucznia. Zapewnia, że nauczyciele reagują na każdy niepokojący sygnał. - Ale zawsze delikatnie. Obserwując konflikt, łagodząc go, zamiast wyciągania na forum i robienia afery.
Pedagodzy dużo rozmawiają z uczniami. - Staramy się uświadamiać im zjawisko agresji, ale również pokrewne, np. jak radzić sobie z emocjami i asertywnie wyrażać swoje potrzeby - mówi Flis. Zapewnia, że to wszystko przynosi efekty. Dzieci to potwierdzają. - Znam kodeks i staram się do niego stosować. Nie kłócimy się teraz tak często, jak wcześniej, nie ma też bójek - mówi 11-letnia Angelika. - Zauważyłam też, że wszyscy się teraz bardziej szanują - dorzuca 10-letnia Ola.
Piotr Stasiuk