Bez ciepłej wody, lodówki, telewizji i telefonu żyją już ponad tydzień. Wprawdzie strażacy przywieźli agregat prądotwórczy, ale światło pojawia się raz na dwie godziny i tylko w co drugim gospodarstwie.
Pojechaliśmy na miejsce. – Rano zobaczyliśmy, że słupy trakcji elektrycznej trzasnęły jak zapałki. Sto gospodarstw zostało bez telefonu i wody. A ci, którzy nie mają kuchni węglowych – bez ciepła – opowiada pani Teresa.
Słupy były z betonu ale złamały się pod ciężarem zamarzniętego śniegu z deszczem. Ciągle padało i w miejsce jednej naprawionej awarii pojawiały się kolejne. W całym powiecie runęło w sumie 200 słupów i blisko 2 tys. domów na Zamojszczyźnie zostało bez prądu. Energetycy dwoją się i troją, ale Chyże wciąż nie mają dostaw.
– Jest ciężko, sytuację ratuje strażacki agregat prądotwórczy. I wójt, który zapewnia nam wodę pitną – mówi Bronisław Przednowek.
Energii z agregatu wystarcza dla połowy gospodarstw. – W praktyce prąd pojawia się co dwie godziny na przemian raz po jednej, raz po drugiej stronie wioski – mówi Krzysztof Szepelak, u którego kwaterują strażacy.
A bez prądu bieda. – Dzieci chodzą do szkoły w Bełżcu, ale lekcje muszą odrabiać przy świeczkach – mówi pani Anna.
– No i lodówka nie działa, pranie czeka, o oglądaniu telewizji nie ma mowy – rozkłada ręce Franciszek Skowroński.
W miejscowym sklepie najlepiej sprzedają się konserwy, baterie do latarek i świece. – Nie robimy zapasów żywności, bo nie mamy gdzie tego przechowywać – mówi Agnieszka Kozicka.
Na dostawę prądu czeka na Zamojszczyźnie jeszcze 1500 odbiorców, z tego aż 1200 gospodarstw w okolicach Tomaszowa. – W niedzielę rano 250 stacji transformatorowych nie miało zasilania – mówi Sebastian Kawałko z PGE Dystrybucja Zamość. – Następnego dnia pod wieczór pozostało ich tylko 25.
W całej Polsce bez prądu było w poniedziałek ponad 30 tys. gospodarstw. Najgorzej sytuacja wyglądała w powiecie myszkowskim na Śląsku. Rząd zapewnił Ślązaków, że samorządy, które poniosły koszty związane z awariami energetycznymi dostaną z budżetu państwa wsparcie na usuwanie klęsk żywiołowych. Czy na taką pomoc może liczyć Zamojszczyzna?
– Jeżeli wpłyną do nas odpowiednie wnioski z gmin, na pewno podejmiemy starania o sfinansowanie kosztów usuwania strat ze środków MSWiA – mówi Rafał Przech z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego.