Ubezpieczył się na życie, a potem upozorował swoją śmierć. Do odbioru pieniędzy upoważnił ojca. Ale ani jeden, ani drugi nie odpowiedzą przed sądem za próbę ich wyłudzenia.
W sprawę, która w czerwcu wstrząsnęła opinią publiczną, zamieszani są 59-letni Jan J. z Różańca k. Tarnogrodu i jego 24-letni syn Sławomir J. Pomagał im 18-letni kuzyn, Dawid F.
24 czerwca policja dostała informację o spalonym samochodzie (renault laguna) w Witkach w powiecie lubaczowskim. W bagażniku były zwęglone zwłoki bez głowy. Właścicielem nieruchomości, na której znaleziono auto, był Jan J. W zmarłym rozpoznał swojego 24-letniego syna. Świadczyć o tym miały należące do niego złoty łańcuszek i obrączka.
Jednak policjanci potraktowali hipotezę o zabójstwie Sławomira J. jako mało prawdopodobną. Podczas śledztwa ustalili, że w bagażniku znajdowało się ciało 42-letniego samobójcy. W nocy z 23 na 24 czerwca wykradł je z cmentarza w Łukowej Sławomir J., a pomagali mu ojciec i siostrzeniec. Jeden z nich siekierą odciął głowę, by na podstawie analizy uzębienia policja nie odkryła oszustwa. Wcześniej Jan J. rozsiewał plotki, że ukraińska mafia grozi jego synowi śmiercią.
Ten mrożący krew w żyłach plan zrodził się w głowie Sławomira J. Rok temu trafił na 3,5 roku do więzienia za kradzieże i włamania, ale już w październiku uzyskał przerwę w odbywaniu wyroku. Do celi nie wrócił, zaczął się ukrywać. Postanowił, że wysoko ubezpieczy życie i upozoruje swoją śmierć.
Szukał podobnego do siebie z wyglądu człowieka, był zdecydowany na zabójstwo, a w końcu wykradł z grobu ciało 42-latka. Pojechał do Witków, podpalił samochód i czekał na swój pogrzeb oraz pieniądze z ubezpieczenia. Do ich odbioru upoważnił ojca. Po "wszystkim” mieli się podzielić gotówką. Sławomir J. zamierzał wyjechać za granicę, by tam ułożyć sobie życie na nowo.
Dziś wiadomo, że miał wykupione w trzech różnych towarzystwach ubezpieczeniowych trzy polisy. Swoje życie wycenił odpowiednio na milion, 550 tysięcy oraz 200 tysięcy złotych.
Problem w tym, że ojciec nie mógł się zgłosić po pieniądze, bo do tego potrzebował nie tylko upoważnienia, ale także aktu zgonu syna. Nie dostał go, bo policja wykryła mistyfikację.
– Dlatego nie można nikogo oskarżyć nawet o usiłowanie wyłudzenia pieniędzy. Sprawcy przygotowywali się do popełnienia tego przestępstwa, ale go nie popełnili – tłumaczy prokurator Budzianowska.
Ojciec i syn są tymczasowo aresztowani. Odpowiedzą jedynie za znieważenie zwłok. Grozi im do 2 lat więzienia. Wobec 18-letniego Dawida F. zastosowano dozór policyjny i poręczenie majątkowe.