Oszczędności – tak dyrekcja Szpitala Psychiatrycznego w Radecznicy tłumaczy, dlaczego pacjenci wszystkich oddziałów nie mogą używać komórek i czajników elektrycznych.
– Wprowadziłem zmiany w regulaminie. To moje wewnętrzne zarządzenie – przyznaje dyrektor Tomasz Czyżewski. – Narodowy Fundusz Zdrowia dał w tym roku niższy kontakt na leczenie. Rok temu dostaliśmy od funduszu 13 mln złotych. Teraz tylko 12,5 mln. Ograniczony dostęp do elektryczności zmniejszy opłaty i będziemy mieli więcej pieniędzy na samo leczenie – tłumaczy.
Plan oszczędnościowy nie spodobał się jednak pacjentom. – To skandal, że dorośli ludzie nie mogą korzystać z prywatnych telefonów. Ograniczo nam kontakt z rodziną i bliskimi. Czujemy się odcięci od świata – skarży się pacjentka, która poinformowała nas o sprawie.
Pacjenci napisali do dyrekcji list protestacyjny. – Już dostaliśmy odpowiedź. Nadal nie możemy używać komórek. Dyrektor poinformował nas jedynie, że możemy korzystać z wrzątku w szpitalnej kuchni, o godzinie 8 i 14 – mówi pacjentka.
Kobieta uważa też, że zakaz korzystania z komórek ma też inny cel – zapewnienie bezpieczeństwa pacjentom. – Chodzi między innymi o ładowarki do telefonów, którymi moglibyśmy wyrządzić krzywdę sobie i innym – dodaje.
Dyrektor Czyżewski nie potwierdza tego oficjalnie. Nie widzi też nic dziwnego w tym, że zakzy dotyczą nie tylko chorych z zaawansowanymi zaburzeniami, ale wszystkich oddziałów. Tłumaczy, że pacjenci mają przecież do dyspozycji aparat telefoniczny na szpitalnym korytarzu.
Zarządzeniom dyrektora z Radecznicy dziwi się też dyrekcja placówki w podlubelskich Abramowicach.
– Nie słyszeliśmy o podobnych praktykach. Nasi pacjenci mogą swobodnie używać czajników elektrycznych i telefonów. Wyjątkiem są oczywiście, osoby znajdujące się pod obserwacją na oddziale psychiatrii sądowej – mówi lek. med. Janusz Kowal, zastępca dyrektora Szpitala Neuropsychiatrycznego przy ul. Abramowickiej w Lublinie.
Jako absurdalną sytuację w Radecznicy postrzega też Adam Sandauer, przewodniczący Stowarzyszenia Pacjentów "Primum non Nocere”.
– Nawet jeśli dla pojedynczych osób używanie telefonu, ładowarki czy czajnika elektrycznego może okazać się niebezpieczne, zupełnie bez sensu jest ograniczanie dostępu do nich pozostałym chorym. Pomysł równie zadziwiający, jakim mogłoby być oszczędzanie na szpitalnym mydle, czy innych środkach czystości – uważa Adam Sandauer.