Opiekunowie widzą różnicę. Odwiedzający zamojskie zoo mogą sprawdzić czy zauważą zmianę. Samiec pantery cejlońskiej wyjechał do Barcelony ale już ma zmiennika. Po weekendzie można go będzie oglądać.
– Oczywiście, że się różnią, nowy jest innej budowy. Był w dwóch ogrodach zoologicznych i dlatego ma dwa imiona Trompi i Cas. Ma 13 lat, jest starszy o trzy od tego, który był u nas do tej pory. Wymiana między nami a Barceloną była decyzją koordynatora EEP dla tego gatunku. To specjalista, który wie o wszystkich panterach cejlońskich, zna ich całą populację, wie jak je rozdysponować – mówi Jadwiga Kniaź-Rycaj z działu hodowlanego w zamojskim zoo.
Pantera cejlońska jest jednym ze 150 gatunków zwierząt objętych Europejskim Programem Ochrony Zwierząt, EEP (ang. European Endangered Species Programme) jako gatunek zagrożony wyginięciem. EEP polega na ich hodowli w ogrodach zoologicznych.
Transport, który dotarł z Barcelony do Zamościa w zeszłym tygodniu, był zarazem przewozem zamojskiego lokatora do Barcelony.
Razem z Trompim-Casem przyjechały też mangusty pręgowane, których do tej pory w zamojskim ogrodzie nie było. To cała grupa hodowlana – dwa samce i cztery samice.
Jest też nowy lokator, którego będzie można zobaczyć dopiero wiosną. To samiec gazeli dorcas neglecta. To też zwierzę z listy EEP, które koordynator rekomendował do zamojskiego stada. Jest już zbyt chłodno, by dorcas był na wybiegu, po kwarantannie będzie dołączany do stada pod dachem.
Jak zapowiada Jadwiga Kniaź-Rycaj zamojski ogród jeszcze w tym roku spodziewa się orłana. To ptak z rodziny jastrzębiowatych, który może przylecieć samolotem z ogrodu zoologicznego z Rosji. Trwają jeszcze procedury związane z przygotowaniem jego transportu i formalności. Planowany jest też przywóz kapucynek i drobnych ptaków.