Czy sikający do umywalki w szpitalu pijany lekarz mógł wywołać zgorszenie publiczne? Ojciec 5-letniego Karola z Tomaszowa Lub. nie ma wątpliwości.
Nie tylko ta decyzja tomaszowskiej prokuratury nie podoba się ojcu pięciolatka. Mężczyzna złożył do sądu zażalenie na umorzenie śledztwa w sprawie "narażenia jego syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Zwrócił się też do Sądu Najwyższego w Warszawie o przekazanie sprawy wraz z zażaleniem sądowi z innego miasta.
W październiku ub. roku Karol dostał duszności, rodzice zadzwonili po karetkę. Od lekarza Andrzeja R. czuć było alkohol (miał 1,23 promila). Na miejsce wezwano drugi zespół, ale Piotr K. też był pijany (1,22 promila). Policja odwiozła dziecko do szpitala, gdzie stwierdzono nieżyt górnych dróg oddechowych.
Od lekarzy pobrano krew. - Nie odstępowałem ich na krok. W izbie przyjęć doktor Piotr K. załatwiał potrzebę fizjologiczną do umywalki - opowiada ojciec dziecka (nazwisko do wiadomości redakcji). I dodaje: - Już sam fakt, że lekarze pełnili dyżur po pijanemu stwarza poważne niebezpieczeństwo. Tymczasem z rozstrzygnięcia prokuratury wynika, że skoro nic się nie stało, to nie ma przestępstwa.
Mężczyzna zarzucił prokuraturze, że potraktowała pijanych lekarzy jedynie jako świadków, a nie jako podejrzanych. - Nie było wniosków do sądu grodzkiego o ich ukaranie za pracę po pijanemu, picie w pracy oraz wywołanie zgorszenia w miejscu publicznym - dodaje.
Chcieliśmy zapytać lekarza Piotra K., co ma do powiedzenia w tej sprawie, ale nie zastaliśmy go ani w szpitalu, ani w domu. Od poniedziałku jest na urlopie.
Ojciec Karola o pomoc zwrócił się do ministra sprawiedliwości, Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie oraz Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Śledczy nie chcą na razie niczego komentować. - Czekamy na rozpatrzenie zażalenia - powiedział nam Artur Hypiak, wiceszef Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie.
Biegły w dziedzinie pediatrii nie był w stanie ocenić, czy stan zdrowia małego pacjenta pogorszył się od momentu podjęcia działań przez pijanych lekarzy, dlatego prokuratura umorzyła śledztwo. Wcześniej dyrektor tomaszowskiego szpitala zwolnił obu lekarzy z pracy w pogotowiu, a Andrzeja R. dodatkowo z funkcji kierownika.
Nadal pracują w szpitalu. Jeden jest ordynatorem, drugi pełni obowiązki ordynatora. Po uprawomocnieniu postanowienia o umorzeniu śledztwa, obaj będą mogli starać się o przywrócenie do pracy w pogotowiu. Sąd lekarski ukarał ich naganami.