Gdy nocą zaszczekają psy lub usłyszę jakieś szmery, biorę pałkę i biegnę na podwórko. Długo stoję w ciemnościach i nasłuchuję. Boję się, że znowu w płomieniach stanie mój dom lub stodoła - skarży się 70-letnia mieszkanka Zyń. Od trzech tygodni wieś znowu żyje w strachu.
Seria podpaleń
Seria podpaleń w Zyniach rozpoczęła się w połowie listopada ub. r. Przez 7 miesięcy z dymem poszły cztery drewniane domy i stodoła. Nie było najmniejszych wątpliwości, że we wsi grasuje podpalacz. Ogień podkładano pod budynki przeważnie w sobotnie noce. Mieszkańcy bali się o swoje zdrowie, życie i dobytek. Nocami wystawiali warty. - Pod koniec listopada ub. roku ktoś podpalił drewniany dom w gospodarstwie, które kupiłam dla dzieci - wspomina 70-latka. - Na szczęście nikogo nie było w domu. Od tego budynku zajął się murowany dom, który stał obok. Języki ognia buchały pod niebo. Budynki nie były ubezpieczone. Tej nocy straciłam prawie cały dorobek życia.
Choć złapali podpalacza...
Sąd Rejonowy w Biłgoraju skazał go na 1,5 roku więzienia. Kilka tygodni temu prokuratora odwołała się od wyroku do zamojskiego Sądu Okręgowego. Sprawa będzie tam ponownie rozpatrywana na początku stycznia.