Rafał, uczeń klasy IIc Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Szczebrzeszynie, oblał rozpuszczalnikiem swojego kolegę Mariusza. I podpalił go.
Rafał dopadł kolegę po kilku metrach. Przytknął zapalniczkę do ubrania. Mariusz stanął w płomieniach.
Policja uważa, że czwartkowe zdarzenie to głupi żart. - Tak przynajmniej twierdził sprawca, składając u nas zeznania. Mówił, że chciał tylko postraszyć kolegę - mówi podinspektor Piotr Gontarz, komendant Komisariatu Policji w Szczebrzeszynie.
- Kiedy rozmawiałem z nim bezpośrednio po całym zdarzeniu, mówił, że podpalił kolegę niechcący. Ja nie mam prawa mu nie wierzyć, bo problemów z przemocą u mnie w szkole nie było - tłumaczy Tadeusz Szymański, dyrektor ZSZ w Szczebrzeszynie.
Uczniowie, którzy byli świadkami czwartkowego zdarzenia, niechętnie się wypowiadają. - To była chwila. Widziałem tylko, jak Rafał wylewa rozpuszczalnik i wyszedłem. Później zobaczyłem, jak Mariusz się pali i to wszystko - ucina Przemek Chmiel, kolega z klasy Mariusza.
Dlaczego nikt nic nie widział? - Jak się tarzałem w śniegu, to podszedł do mnie Rafał i powiedział: "nikomu, nie mów, nikomu nie mów” - odpowiada Mariusz.
To nie jedyny wybryk Rafała. - Jest podejrzany o pobicie ucznia z młodszej klasy. Zgłoszenie w tej sprawie mieliśmy jeszcze w grudniu, obecnie prokuratura prowadzi postępowanie - mówi komendant Gontarz.
Dyrektor zapewnia, że szkoła przeciwdziała agresji. - Zwracamy na to uwagę, instruujemy nauczycieli. Robimy prelekcje dotyczące, narkotyków czy agresji. Nawet specjalny film wyświetlaliśmy - dodaje T. Szymański.
Czy Rafał widział film o agresji? Raczej wątpliwe. - On za często się w szkole nie pojawiał - mówi Czesław Bartnik, kierownik szkolnej pracowni. Więc nawet jeśli chłopak uczestniczył w projekcji, to zbyt wiele z niej nie zrozumiał.