Żółwie tempo, zajeżdżanie drogi, a ostatnio szkody na parkingach. To główne zarzuty wysuwane przez kierowców pod adresem aut z „L” na dachu.
– W godzinach szczytu trzy zmiany świateł trzeba czekać na pokonanie skrzyżowania, bo zbite w stada elki tamują ruch – mówi pan Andrzej z ul. Brzozowej. – Jest ich za dużo. Niech jeżdżą, ale po szczycie, rano lub wieczorem.
W niespełna siedemdziesięciotysięcznym mieście zarejestrowane są w tej chwili 33 szkoły nauki jazdy. Do tego trzeba dołożyć firmy z Biłgoraja, Hrubieszowa i Tomaszowa Lubelskiego, które na ulicach Zamościa szkolą kandydatów na kierowców. – Kursanci muszą być przygotowani do jazdy po Zamościu, po tutaj będą zdawać egzaminy – mówi jeden z biłgorajskich instruktorów. Ale są wyjątki. – Częściej wybieramy Chełm – mówi Grzegorz Lis z Centrum Szkoleń Zawodowych Ryszarda Kapysia w Hrubieszowie. – Po Zamościu gorzej się jeździ i kierowcy częściej trąbią na nasze samochody.
Bo niektórym puszczają nerwy. – W godzinach szczytu na niektórych skrzyżowaniach mogą tworzyć się zatory, ale musimy pamiętać, że ci, którzy teraz uczą się jeździć, w niedługim czasie zostaną pełnoprawnymi kierowcami i będą musieli sobie radzić w różnych sytuacjach – przekonuje Karol Garbula, rzecznik prasowy prezydenta Zamościa.
Podobnie wypowiadają się stróże porządku. – Samochody nauki jazdy są takimi użytkownikami drogi jak wszyscy inni – mówi kom. Joanna Kopeć, oficer prasowy zamojskiej policji. – Gwarantuje to im Prawo o ruchu drogowym. – Trzeba być wyrozumiałym – radzi Anna Muszyńska, dyrektor Zarządu Dróg Grodzkich w Zamościu.
Ale czasami się nie da. – Kilka dni temu gwałtownie zahamowałem, bo elka zajechała mi drogę. Teraz muszę wymieniać alternator – opowiada pan Jerzy z ul. Peowiaków. – Dlaczego mam płacić przez jakiegoś patałacha? I nie chodzi o kursanta, ale o instruktora nauki jazdy, który zamiast w lusterko, wpatrywał się w nie wiadomo co.
To nie jest odosobniony przypadek. – Nie ma dnia bez skargi na nauki jazdy – przyznaje Wiesław Gramatyka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu. – A to komuś elka wygięła błotnik, a to lampę zbiła. Najwięcej zgłoszeń mamy z osiedli Zamoyskiego i Orzeszkowej.
Dlatego coraz więcej zamościan patrzy na nauki jazdy krzywym okiem. Czerwone światło zapaliło się za to przy ul. Zimowej w Lublinie. Mieszkańcy jednego z wieżowców zmusili administrację do postawienia znaku zakazu wjazdu „elek”. Instruktor, który nie będzie go przestrzegać, może zapłacić nawet 500 zł mandatu.