Nie zgodził się z ustaleniami śledczych, którzy umorzyli śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów i jego pobicia. Mowa o 29-letnim mieszkańcu Tomaszowa Lubelskiego, który złożył odwołanie. Na decyzję sadu trzeba jeszcze poczekać.
Wcześniej głośno zachowywał się z kolegami w barze, wywrócił stolik, stłukł dwa kufle i rozlał piwo. Barmanka wezwała policję, która odwiozła pijanego klienta na komendę.
Tam miało dojść do pobicia. – Pchnęli mnie na podłogę, aż spadły mi buty – opowiadał nam Pyc. – Prosiłem, żeby mnie rozkuli, ale kazali się zamknąć, a jeden nich zaczął okładać mnie pałą po głowie i gdzie popadnie. Nie mogłem się zasłonić, bo na założonych do tyłu rękach miałem kajdanki. Drugi policjant tłukł mnie po plecach.
Mężczyzna został przewieziony do zamojskiej izby wytrzeźwień, bo miał w organizmie ponad 2,6 promila alkoholu. Dwa dni później trafił do szpitala, gdzie zoperowano mu połamany nos.
Stwierdzono też uraz twarzoczaszki, pękniecie błony bębenkowej i pourazowe zapalenie ucha oraz krwiaki na całym ciele. Na oddziale laryngologicznym spędził 9 dni.
Po opuszczeniu szpitala pokrzywdzony złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Zajmowali się tym tomaszowscy śledczy, ale później sprawę wyłączono i przekazano do Biłgoraja.
– Wykluczono, aby pęknięcie błony bębenkowej ucha nastąpiło na skutek działania policji – powiedział nam na początku stycznia Zbigniew Reszczyński, szef Prokuratury Rejonowej w Biłgoraju, która po kilkunastu miesiącach – wobec braku ustawowych znamion czynu zabronionego – umorzyła prowadzone śledztwo.
Według śledczych, podczas zatrzymania pokrzywdzony był agresywny, dlatego użyto środków przymusu bezpośredniego: siły, pałek służbowych i kajdanek, ale wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.
– W toku postępowania ustalono, że funkcjonariusze zasadnie użyli form przymusu bezpośredniego i nie przekroczyli granic stosowania środka – powiedział nam prokurator Reszczyński.
Pokrzywdzony tomaszowianin nie mógł pogodzić się z takim obrotem sprawy, dlatego postanowił odwołać się od tego postanowienia.
– Policjanci mnie nie pobili, tylko skatowali – podtrzymuje pan Daniel. – Ja odpowiedziałem już za to, co zrobiłem (za zakłócanie porządku w miejscu publicznym skazano go na 600 złotych grzywny – red.). Po wyjściu ze szpitala długo nie pracowałem i musiałem się zapożyczyć, żeby nie pójść do więzienia. Dlaczego policjanci mają być bezkarni?