W żadnym z miast powiatowych Zamojszczyzny wyborcza niedziela nie przyniosła ostatecznego rozstrzygnięcia. Musi dojść do dogrywki. Stawką są fotele burmistrzów.
W Hrubieszowie drugiej rundzie spotkają się startujący z listy PO Tadeusz Garaj oraz dotychczasowy burmistrz Zbigniew Dolecki (KWW Odpowiedzialny Samorząd). Na pierwszego zagłosowało 3226 mieszkańców Hrubieszowa (45,85 proc.), a Dolecki zdobył 1654 głosy poparcia (23,22 proc.).
– Jest szansa, żeby coś dobrego zrobić dla miasta – powiedział nam Tadeusz Garaj. – Mam doświadczenie w pozyskiwaniu środków zewnętrznych. Wyborcy pamiętają 8 lat mojej ciężkiej, efektywnej pracy na stanowisku dyrektora hrubieszowskiego szpitala. Hrubieszów potrzebuje dobrego gospodarza, który nie tylko obiecuje.
Co na to rywal? – Cieszę się, ze jestem w drugiej turze i zrobię wszystko, aby wyborcy pozwolili mi dokończyć rozpoczęte inwestycje – mówi Zbigniew Dolecki.
Chodzi m.in. o przebudowę stadionu, kontynuację termomodernizacji budynków użyteczności publicznej, modernizacji wodociągów i kanalizacji oraz budowy mieszkań socjalnych. – Będę zabiegać o przeprowadzenie debaty z kontrkandydatem – dodał burmistrz.
W Hrubieszowie do wyborów na burmistrza zgłosiła się rekordowa liczba kandydatów – 9, ale kontrkandydaci Garaja i Doleckiego zdobyli dużo mniej głosów. Trzeci był Franciszek Suchecki (KWW Ziemia Hrubieszowska, którego poparło 735 hrubieszowian (10,32 proc.), ostatni Zbigniew Smal ze 105 głosami poparcia (1,47 proc.).
W sumie cała siódemka zdobyła nieco ponad 2200 głosów. Kogo poprą 5 grudnia?
– Nie pójdę na wybory, żeby mnie nie podejrzewano o to, że zabiegam o osobiste korzyści za poparcie jednego bądź drugiego kandydata – powiedział nam Suchecki, który był burmistrzem Hrubieszowa w latach 2002–2006. – Kampania nienawiści i oszczerstw przez ludzi bez twarzy, ale pod szyldem "Bóg Honor Ojczyzna” jest zakończona. "Szewc Dratewka” (aluzja do wyśmiewanego przez niektórych zawodu Sucheckiego – red.) nie jest na sprzedaż! Moi wyborcy niech głosują tak, jak uważają. Każdy ma wolną rękę.
Marek Kata z PiS, który zdobył 293 głosy, nie udzielił konkretnej odpowiedzi. – Decyzja jeszcze nie zapadła, ale na pewno będę namawiał swoich wyborców, żeby poszli na głosowanie – powiedział nam we wtorek Kata.
Poseł zmierzy się z byłym starostą
Druga tura w Tomaszowie zapowiada się emocjonująco. W szranki stanie Wojciech Żukowski, poseł z Zamojszczyzny (PiS) oraz Jan Wójtowicz, były wicestarosta tomaszowski (PO). Pierwszy kandydat zdobył w pierwszej turze aż 39,7 proc. głosów. Wójtowicza poparło ponad 20,2 proc. wyborców.
Nie znaczy to, że wynik jest już przesądzony. Frekwencja w Tomaszowie Lub. wyniosła 51,5 proc. Nie wiadomo czy do drugiej tury nie pójdzie więcej mieszkańców miasta. Nikt nie wie też jaki będzie też przepływ elektoratu tych kandydatów, którzy w pierwszej turze wyborów już odpadli. A jest o co walczyć.
Ryszard Koprowski zdobył przecież 10,3 proc. głosów, Ewa Piwko-Witkowka zdołała do siebie przekonać 13,1 proc. głosujących, a Ryszard Sobczuk, nadal urzędujący burmistrz Tomaszowa Lub. przekonał do swojej kandydatury blisko 17 proc. wyborców!
– Na pewno nic nie jest przesądzone – mówi poseł Żukowski. – Za wcześnie na radość. Ale skala poparcia jaką mi udzielono jest… miła. Moją kandydaturę wybrały 3430 osoby, a pana Wójtowicza 1760.
Poseł Żukowski zapewnia, że będzie nadal walczył i przekonywał wyborców do swojej kandydatury. Jan Wójtowicz także nie zamierza składać broni.
– Wybory zaczynają się w tym momencie od początku – zapewnia Wójtowicz. – Jestem przekonany, że mój program jest najlepszy dla mieszkańców Tomaszowa Lub. Mam nadzieję, że wyborcy docenią też moje doświadczenie. Będę szukał dróg dotarcia do wyborców. Nie będą to jednak plakaty. Taka kampania nie ma już teraz sensu.
Ryszard Sobczuk zajął dobrą lokatę w wyniku o fotel burmistrza Jednak nie popiera żadnego z kandydatów startujących w drugiej turze. Dlaczego? – Żaden z kandydatów nie poprosił mnie o wparcie, więc widać go nie potrzebują – mówi burmistrz.
I dodaje. – Ponad 8,5 tys. osób zagłosowało, ale drugie tyle mieszkańców miasta zostało w domu – mówi Sobczuk. – To daje do myślenia. W wyścigu o fotel prezydenta wygrali u nas przedstawiciele wielkich partii politycznych, kosztem lokalnych stowarzyszeń. Dopomogły im w tym wielkie media. To nie jest dobrze dla samorządu, który powinien być odpolityczniony.
Burmistrz kontra dyrektor
Na urzędującego w Biłgoraju burmistrza Janusza Rosłana (należy do SLD, ale w wyborach startował z własnego komitetu) zagłosowało 5 tys. 465 wyborców (49,91 procenta).
Jego największego konkurenta Mariana Klechę, który również miał własny komitet ale i poparcie Prawa i Sprawiedliwości głosy oddało 2 tys. 917 mieszkańców miasta (26,54 proc). Do drugiej tury nie doszłoby, gdyby burmistrza poparło 20 osób więcej.
– Żal jest tym większy, że wyborcy oddali ponad 130 głosów nieważnych – mówi Janusz Rosłan. I dziękuje za naszym pośrednictwem tym wszystkim, którzy w niedzielę go poparli. Liczy jednak, że zła passa w drugiej turze go opuści i ostatecznie wybory wygra, dlatego w żaden specjalny sposób nie zamierza intensyfikować kampanii przed kolejnym starciem wyborczym.
Nadzieję na wygrana ma też Marian Klecha. – Liczyłem na lepszy wynik – przyznaje. – Stało się, jak się stało. Trudno. Ja w każdym razie nie zamierzam składać broni i będę pracować dla dobra miasta. Z takim założeniem szedłem do wyborów.
Na kogo zagłosują ci, którzy w niedzielę nie postawili ani na Janusza Rosłana, ani Mariana Klechę? Liczyć się będą na pewno głosy wyborców Zygmunta Dechnika (KWW Biłgoraj XXI Miasto i Powiat), który z 1239 głosami i 11,27-procentowym poparciem zajął trzecie miejsce. Kogo wesprze ten niedoszły burmistrz?
– Podjęliśmy rozmowy z komitetami obu kandydatów. Złożyliśmy im swoje propozycje. Czekamy na odpowiedź – ucina dywagacje Zygmunt Dechnik.
Jakkolwiek by się sprawy nie potoczyły, zarówno Klecha, jak i Rosłan będą pracować w samorządzie. Obaj mają zaklepane mandaty w Radzie Miasta.