Dzisiaj w samo południe w biłgorajskim kościele pw. św. Jerzego rodzina, znajomi i przyjaciele pożegnali 18-letnią Angelikę Żelazko, która w piątek przegrała walkę z nowotworem złośliwym.
W uroczystościach pogrzebowych wzięli udział funkcjonariusze biłgorajskiej policji, gdzie pracuje ojciec Angeliki. Jego koledzy nie tylko go wspierali w trudnych chwilach, ale pomagali też w zdobywaniu środków na leczenie córki.
Przypomnijmy. Dziewczyna zachorowała w 2007 roku. Diagnoza lekarzy brzmiała jak wyrok: nowotwór złośliwy miednicy małej. Guz został usunięty i wydawało się, że wszystko będzie już dobrze. Ale rok temu rak zaatakował ponownie. Lekarze uznali, że trzeba amputować nogę wraz z miednicą i innymi narządami. To miało powstrzymać rozwój choroby.
Kiedy się jednak okazało się, że nastolatka ma przerzuty do płuc, operacja została wykluczona. Gdy wyszło na jaw, że Angelika nie ma już szans na leczenie w Polsce, jej ratowania podjęła się klinika w niemieckim Hamburgu.
Rodzice musieli zebrać jednak na dzień dobry 20 tysięcy euro. Pieniądze przekazywali ludzie dobrej woli z kraju i zagranicy, środki zbierano także podczas imprezę organizowanych przez mundurowych i nie tylko.
Gdy się okazało, że potrzebna jest krew dla 18-latki, mundurowi nie tylko z Biłgoraja zaczęli ją oddawać.
W niemieckiej klinice Angelika przeszła szereg badań, sprawdzano wszelkie możliwości kosztownego leczenia. Ale nie udało się wygrać walki z potworem, bo takim terminem określała raka na swoim blogu młoda mieszkanka Biłgoraja. Zmarła w ostatni piątek.
Rodzice Angeliki dziękują wszystkim za okazaną pomoc.