Śniegi topnieją, a całe warstwy psich odchodów zostają. Nazbierało się ich przez zimę naprawdę mnóstwo. Wielu mieszkańców Zamościa do tego przywykło, ale, na szczęście, innych to drażni.
Psie odchody "przylepione” do zamojskich chodników i trawników to rzeczywiście prawdziwa zmora. W niektórych miejscach są ich całe zwałowiska. Dotyczy to nie tylko Starego Miasta (np. ulicy Greckiej). Odchody leżą też na wszystkich osiedlowych placykach, trawnikach i skwerkach. - Na moim osiedlu są pojemniki na psie odchody, ale nigdy nie widziałem, żeby… właściciel czworonoga z nich korzystał - złości się pan Kazimierz, mieszkaniec osiedla Orzeszkowej i Reymonta.
- Nie robią tego nawet pozornie dobrze wychowane panie. A ja boję się wypuścić dziecko przed blok! Bo zaraz w taką psią kupkę wejdzie.
W ub. roku zamojski magistrat wydał wojnę wałęsającym się głównie po Starówce czworonogom. Strażnicy miejscy namierzali ich właścicieli (naprowadzały ich do nich psy). Pechowcy dostali pouczenia i mandaty. Nie wszystkich to jednak zniechęciło. - To straszne czepiactwo! - denerwuje się właścicielka burego kundelka, który biega po uliczkach Starego Miasta. - Zwierzę musi się załatwić i przewietrzyć, a gołąb coś zjeść! Nie słyszałam, że może być inaczej.
Urzędnicy ustawili w różnych miejscach miasta (m.in. przy bulwarach nad Łabuńką) specjalne pojemniki, w które można zapakowane psie odchody wrzucać.
Zamierzają też krnąbrnych właścicieli psów edukować. Podczas sesji prezydent Marcin Zamoyski zapewnił, że zwróci się z takim apelem m.in. do zarządów osiedli. Poprosi o zawieszenie na tablicach ogłoszeniowych odpowiednich informacji. - Bo ważne jest to, żeby ludzie dostrzegli problem - mówił prezydent. - Gdy widzimy, że pies załatwia się w nieodpowiednim miejscu, zwróćmy uwagę jego panu, gdy dziecko zgubi skórkę od banana, powiedzmy jego babci, że trzeba ją podnieść… To mieszkańcy brudzą i śmiecą. I sami muszą dbać o czystość.