Najpierw blokowali wjazd na wysypisko śmieci, a teraz ślą pisma gdzie się tylko da. Mieszkańcy dwóch podzamojskich wiosek uważają, że są truci przez wyziewy z hałd odpadów i śmieciarki, a lokalna władza ich lekceważy.
Mieszkańcy Dębowca i Dębowca Kolonii zbuntowali się. Twierdzą, że o ich wsi miejscowa władza zapomniała. Wyliczają, że nie ma chodników, lamp ulicznych, a szosa jest zbyt wąska. Wielkim ich utrapieniem jest też składowisko odpadów.
Zwożone są tam śmieci z Zamościa i okolicznych gmin. Miejscowi narzekają m.in. na fetor, który się stamtąd wydobywa oraz na to, że ich działki straciły przez to wartość. Szalę goryczy przelały opłaty za wywóz śmieci wprowadzone przez Radę Gminy Skierbieszów (6 zł za miesiąc). We wrześniu kilkadziesiąt osób zablokowało wjazd na wysypisko. - To kpina - złościł się jeden z gospodarzy (jak inni nie chce podać nazwiska, bo twierdzi, że gmina po ostatnim proteście nasyła na nich… komorników).
- My żyjemy na śmietnisku! Mamy za to płacić? Nikt o nas nie dba. Za to dowiadujemy się, że ma powstać tutaj nowy zakład zagospodarowania odpadów. To nowa bomba ekologiczna. Wytrują nas!
Do protestujących przyjechał Franciszek Josik, prezes PGK w Zamościu. Udało mu się ich udobruchać. Obiecał, że zorganizuje we wsi spotkanie, opowie o planach spółki i o tym, jak uciążliwości będą niwelowane. Mieczysław Bartoń, wójt Skierbieszowa, wprawdzie do protestujących nie przyjechał, ale nam obiecał, że "na takie zebranie się stawi”.
- Nikt do nas nie przyjechał, nie było zebrania, a o zniesieniu opłat nic nie wiemy - zapewniają rolnicy. - Mamy wrażenie, że prezes i wójt mijają nas od czasu blokady szerokim łukiem. Chodzi przecież o 198 osób! Musimy się bronić. Może w jakimś ministerstwie nas usłyszą.
Franciszek Josik, prezes PGK w Zamościu nie ma sobie nic do zarzucenia. - My od tych rolników nie zamierzamy pobierać ani złotówki - zapewnia. - Zostali przecież o tym powiadomieni. Natomiast spotkanie… się odbędzie. Chcę na nie zaprosić autora projektu nowego zakładu. On musi przyjechać aż z Poznania. Jednak terminy nam jakoś nie pasują. W październiku rolnicy mają wykopki, w listopadzie były Zaduszki… Trzeba znaleźć taki czas, żeby to wszystkim pasowało.
Kiedy to będzie? - Na razie nie wiadomo - tłumaczy Josik. I dodaje: Nie mieliśmy od rolników sygnałów, że to taka pilna sprawa. Rozmawiałem o tym z wójtem Bartoniem. On także nie dostał żadnych pism w tej sprawie.