Zła widoczność, śliska droga - takie przyczyny sobotniej tragedii wskazują mieszkańcy Teniatysk.
O sprawie pisaliśmy wczoraj. Przypomnijmy. W sobotę około godz. 12 pociąg pasażerski relacji Zamość-Wrocław wjechał na niestrzeżonym przejeździe w rozpędzone audi. W katastrofie zginął jadący za kierownicą 42-letni Waldemar Długosz oraz jego 12-letni syn. 31-letnia żona sołtysa w ciężkim stanie została przewieziona do tomaszowskiego szpitala. Walczy o życie.
Sprawą zajęła się policja i prokuratura. Jak doszło do tragedii?
- Ustaliliśmy, że samochód zaczął hamować i wpadł w poślizg. Wjechał pod pociąg - powiedział nam wczoraj nadkomisarz Marek Czerenko, oficer prasowy policji w Tomaszowie Lubelskim.
- Jest za wcześnie, aby przesądzać o tym, co było przyczyną tego wypadku - dodał Jerzy Piechnik, szef tomaszowskiej prokuratury. - Nie wiemy czy kierowca był trzeźwy. Wykaże to sekcja zwłok. Odbędzie się w środę.
Mieszkańcy wioski są wstrząśnięci tragedią. Nie mają jednak wątpliwości, że ich sołtys zawinić nie mógł. - Za kierownicę po kielichu nie siadał, bo był po zawale. Drogę i rozkład jazdy pociągów znał doskonale. O co tutaj chodzi? - zastanawia się Ewa Zygaricka, mieszkająca obok przejazdu, na którym doszło do wypadku. Jej zdaniem przyczyn trzeba szukać gdzie indziej.
- Przy przejeździe nie ma sygnalizatorów, dlatego jest niebezpiecznie. A drogowcy dopiero po wypadku posypali piaskiem drogę - dodaje kobieta. - Tam las podchodzi i wszystko zasłania - podpowiada Józefa Prociewicz.
Podobnie wypowiadali się inni mieszkańcy wioski. Dlatego pojechaliśmy na miejsce.
Przejazd kolejowy znajduje się w lesie. Drzewa, zarośla i trawy wycięto w odległości ok. 20 metrów z obu stron torów. Gdy jednak jedzie się do Teniatysk od strony Lubyczy Królewskiej, widoczność zasłaniają gałęzie sosen. Tory widać dopiero, gdy samochód jest 10 metrów przed przejazdem!
- Niby każdy powinien przed torami przystanąć, ale różnie bywa... - złości się jeden z miejscowych. - Jak człowiek nic nie widzi, to i hamulca nie wciśnie. Te gałęzie trzeba w końcu wyciąć, bo znów będzie we wsi nieszczęście!
Jerzy Głąb, wójt gminy Lubycza Królewska obiecuje, że zrobi w tej sprawie wszystko, co tylko będzie mógł.
- Zmobilizujemy Zarząd Dróg Powiatowych, aby częściej wysyłano tam piaskarki, a kolejarzy do przycięcia gałęzi. Jeśli będzie trzeba sami też im pomożemy. Tyle możemy zrobić - mówi wójt.