Wczoraj rano policjanci przesłuchali mężczyznę, od którego kupiliśmy kocią skórę. Twierdzą, że... został pomówiony. Powołują się przy tym na jego tłumaczenia. "Koci biznesmen” miał tylko ściągać skóry ze zwierząt potrąconych przez samochód.
Tę informację otrzymaliśmy wczoraj kilka godzin po przeszukaniu u "kociego biznesmena”. Policjanci znaleźli tam skóry zwierząt. Mężczyzna ma pozwolenie na broń myśliwską. Ale funkcjonariusze twierdzą, że nie ma żadnych dowodów, by skóry pochodziły z nielegalnej działalności. - Nie mamy podstaw do postawienia zarzutów - dodaje Galarda.
Tymczasem dzień wcześniej mężczyzna zachwalał nam kocie skórki na futro oraz kocie mięso, które świetnie nadaje się na kiełbasę. Ogłasza się też w lokalnej prasie. Mało tego: w centrum Biłgoraja o godz. 16 kupiliśmy od niego taką skórę. A już kilka minut później Halina Kowalska-Pyłka, szefowa lubelskiego Animalsa zgłosiła na policję w Biłgoraju zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
- Jestem wstrząśnięta stanowiskiem biłgorajskich policjantów - komentowała wczoraj zdenerwowana Pyłka. - Jak to możliwe, by wszystkie te koty wpadały temu panu pod samochód?! Nie zostawię tak tego, to zbyt drastyczne.
Sprawą zainteresowała się Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie. Jej rzecznik uspokaja: Sprawa jest w trakcie wyjaśniania. Akta zostały przekazane do prokuratury - mówi Janusz Wójtowicz. - Apelujemy do wszystkich, którym zaginęły koty, by zgłaszali się na policję. Być może zidentyfikują skórę ze swojego czworonoga.
Dowiedzieliśmy się tymczasem, że o "kocim biznesmenie” w Biłgoraju głośno od dawna. Już w ubiegłym roku burmistrz Biłgoraja Janusz Rosłan zawiadomił miejscową policję o podejrzanym procederze. - Wysłałem gazetę z ogłoszeniem o sprzedaży skór z kotów - mówi Janusz Rosłan. - Do dziś nie otrzymałem odpowiedzi.
Policja wszczęła wtedy postępowanie sprawdzające. Ale zostało umorzone. Także wtedy za dobrą monetę zostały przyjęte tłumaczenia mężczyzny, że skóry bierze z kotów potrąconych przez samochód.
Sprawę "kociego biznesmena” opisała też dwa tygodnie temu Agnieszka Tomaszewska, dziennikarka Nowej Gazety Biłgorajskiej. Ją także zelektryzowało ogłoszenie w prasie. - Zadzwoniłam do tego pana i zapytałam o ofertę - opowiada. - Odpowiedział, że posiada i handluje m.in. skórami z kotów kanapowych, rasowych, dzikich i bezdomnych o różnorodnym umaszczeniu. Dodał też, że sprzedaje mięso z kotów na pasztety i kiełbasy.
Dziennikarka opowiedziała o tym policjantom. Ale sprawa ucichła.