Rozpoczęło się wielkie przedświąteczne świniobicie. Rolnicy
nie troszczą się ani o zezwolenia na ubój, ani o nadzór weterynaryjny.
- Rosjanie nie chcą brać świń, to ludzie biją je sobie na święta. I dobrze... Chętnych do kupienia mięsa nie brakuje - tłumaczy rolnik z okolic Łaszczowa. Tam już w wielu obejściach wędzą się ogromne ilości kiełbas, piecze się swojska kaszanka.
- Ceny mięsa są atrakcyjne - mówi Szymon Nowacki z Zamościa. - Za kilogram płaci się ok. 3,20 zł. Nic dziwnego, że amatorów swojskich wędlin nie brakuje. Też się skusiłem...
Kilka dni temu Nowacki kupił sporego świniaka. Jednak domowy ubój zwierzęcia był dla "mieszczucha” szokiem. Świnia, którą zabijał wynajęty rolnik, konała 15 minut. - Zrobiłem się blady jak ściana. Koszmar!
Tymczasem według oficjalnych danych, domowy ubój zwierząt to rzadkość. Do statystyk trafiają bowiem tylko te przypadki, kiedy rolnik decyduje się na badanie weterynaryjne zwierzęcia, a potem mięsa, co kosztuje około 50 zł. Ale na wsi nikt się tym nie przejmuje.
- Wszyscy rolnicy świnie biją i żyją - mówi 32-letni rolnik spod Biłgoraja. - Nie ma nic lepszego od smaku swojskiej wędliny. Nie ma bez niej świąt, wesel i chrzcin.
Bogdan Brach, inspektor Powiatowego Inspektoratu Weterynarii zapewnia, że służby weterynaryjne robią co mogą, aby wykorzenić pokątny ubój zwierząt. - Zwierzę może mieć np. włośnicę lub tasiemca - ostrzega. - To duże zagrożenie dla zdrowia ludzi. Poza tym świnie zabijane są w sposób mało humanitarny. Próbujemy z tym walczyć, rozmawiamy z ludźmi, straszymy mandatami... Lecz tradycja jest nadal silniejsza.