Szłam z córeczką przez osiedle Kompozytorów. Nagle podbiegł do nas ogromny bernardyn. Był rozjuszony. Warczał. Chciał dopaść moje dziecko, ale je osłoniłam – skarży się nasza Czytelniczka.
Do zdarzenia doszło kilka dni temu. Kobieta razem z roczną córeczką wybrała się do sklepu. Przy ul. Szymanowskiego zastąpił im drogę bernardyn. – Był większy ode mnie i przez co najmniej kilkanaście minut nie dał nam się ruszyć. Nie miał kagańca. Na każdy ruch reagował agresywnie. Zaczęłam płakać. Ludzie z okolicznych domów wychodzili na podwórka, wyglądali przez okna, coś krzyczeli, ale nikt nie pomógł – żali się kobieta.
Bernardyny to ogromne psiska. Ważą od 60-90 kg. Uchodzą jednak za potulne zwierzęta. Widać, że nie wszystkie. Jak nasz rozmówczyni wyszła z opresji? – Podjechał do nas samochodem znajomy, który jakimś cudem pojawił się na tej ulicy –tłumaczy. – Wcisnął się między nas a psa. Wsiedliśmy do auta. Po powrocie do domu zadzwoniłam po policję.
Właściciele czworonoga mieszkają w domku jednorodzinny przy ul. Szymanowskiego. Wokół budynku nie ma ogrodzenia. Pies biega samopas. – Właściciel psa popełnił wykroczenie i został zdyscyplinowany – informuje podinspektor Adam Lackowski z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu. – Ukaraliśmy go mandatem w wysokości 200 zł. Dzielnicowy zbada czy inni właściciele psów stosują się do przepisów.
Już wiadomo, że niektórzy są z przepisami na bakier. Mieszkańcy osiedla zapewniają, że bernardyn nie jest jedynym psem, który hasa bezpańsko po osiedlu. – Niedawno zaatakował mnie wilczur – tłumaczy 30-letni mężczyzna z tego osiedla. – Przeskoczył ogrodzenie przy jednym z domów. Pies tej samej rasy zagryzł mi króliki, które trzymałem koło domu.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że po osiedlu grasuje także bokser, który szarpie za nogawki przechodniów. – Nasze osiedle jest nowe, wiele domów nie ma ogrodzeń, więc psy mają swobodę – mówi kolejny rozmówca.Oby tylko nie doszło do tragedii.