Osy i prawie trzy razy od nich większe szerszenie mogą zagnieździć się właściwie wszędzie: na strychu, balkonie, poddaszu, a nawet w samochodzie. Strażacy na Zamojszczyźnie interweniują w tej sprawie znacznie częściej niż przed rokiem. W miniony piątek rozjuszone osy pokąsały jednego z nich. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
W przeciwieństwie do pszczół, osy i szerszenie mogą żądlić wiele razy, aż do wyczerpania jadu. Zwykle dorosły człowiek jest w stanie przeżyć około 200 jednoczesnych ukąszeń. Jednak u osób uczulonych może dojść do zgonu już po kilku nakłuciach. Dlatego zaleca się, aby alergicy mieli przy sobie strzykawki z adrenaliną. Szczególnie niebezpieczne są ukąszenia w głowę, szyję i gardło. Śmierć następuje zazwyczaj w pierwszej godzinie po ataku. Każdego roku z powodu ukąszeń owadów umiera w Polsce ok. 100 osób.
– Tylko w lipcu funkcjonariusze straży pożarnej w województwie wyjeżdżali do usuwania gniazd os i szerszeni ponad 250 razy – poinformował nas mł. kapitan Ryszard Starko, rzecznik Komendy Wojewódzkiej PSP w Lublinie. – Podobnie było w sierpniu.
Ruszający w bój strażak przypomina kosmonautę: kombinezon, specjalne buty, maska, rękawice. Strażacy stosują bardzo pokojowe metody walki z owadami: gniazda os i pszczół odymiają najpierw środkiem odurzającym, a następnie wkładają do specjalnych worków, tzw. rojownic, i wywożą do lasu. Szerszenie są bardziej agresywne, więc zdarza się, że zamraża się gniazdo za pomocą gaśnicy śniegowej, a potem zakopuje w ziemi.