Na placu wokół Ratusza straszą kikuty drzew, dziury po korzeniach i sterty zwalonych pni. Miłośnicy przyrody są oburzeni: To wandalizm.
- Bo jak to inaczej nazwać? - złości się Grzegorz Król, znany artysta plastyk ze Szczebrzeszyna. - Pod topór poszło ok. 40 rozłożystych i zdrowych lip, świerków, cisów i jałowców. Według magistratu nie mieściły się one w nowej koncepcji architektonicznej miasta. To oburzające!
- Władze się na nie zawzięły - mówi właściciel sklepu w centrum miasta. - Tną jak leci. Miasto nigdy nie było tak smutne i łyse jak dzisiaj.
Mieszkańcy nie mogą też zapomnieć tzw. robót konserwacyjnych na rzece Wieprz prowadzonych w 2003 r. przez Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie na zlecenie szczebrzeszyńskiego Urzędu Gminy. Ciężki sprzęt niszczył wówczas groble, koparki wyrwały z korzeniami kilkadziesiąt drzew, rozwalono też m.in. tamy, w których żerowały bobry.
Według Mariana Mazura, burmistrza Szczebrzeszyna, roboty konserwacyjne były korzystne dla środowiska. Łąki w dolinie Wieprza miały się dzięki nim "przestać” degradować, a z rzeki usunięto tony śmieci. Nie podobało się to zarządowi Polskiego Związku Wędkarskiego w Zamościu oraz Grzegorzowi Królowi, dla którego okoliczne nieużytki są źródłem natchnienia. - Po protestach roboty konserwacyjne przystopowano - mówi Król. - Nie na długo... Wojna urzędników z przyrodą trwa.
Dlaczego drzewa przeszkadzały w wybrukowaniu szczebrzeszyńskiego skweru? Nie wiadomo. Wczoraj burmistrz Marian Mazur, jego zastępca oraz sekretarz urzędu byli nieuchwytni. - Wszyscy są w ważnych rozjazdach - usłyszeliśmy w Ratuszu. - Wydziału ochrony środowiska też nie mamy.