Nikt nie będzie robił z mojego syna przestępcy – denerwuje się mieszkaniec Łaszczowa. Od prowadzącej sieć sklepów CCC spółki Multiserwis domaga się przed sądem 2 tys. zł oraz 20 tys. zł na cel społeczny.
– Po tygodniu–dwóch Mateusz zadzwonił i poskarżył się, że nowe buty przemakają – opowiada pan Antoni, jego ojciec. To policjant z 25-letnim stażem, od niedawna na emeryturze.
Mateusz Szczupak zażądał w sklepie zwrotu gotówki bądź wymiany. Poinformowano go, że nic z tego, bo buty nadają się do naprawy.
Nie pomogła interwencja powiatowego rzecznika konsumentów: Kupujący może zgodzić się na naprawę, ale może żądać wymiany towaru lub zwrotu gotówki – tłumaczy zawiłości prawne Edyta Pawłowska-Krawczyk.
– Jeżeli sprzedawca uznaje reklamację za zasadną, to nie może jednocześnie odmówić wymiany obuwia – dodaje Ernest Makowski z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Z odmową możemy się spotkać jedynie wtedy, gdy sprzedawca nie dysponuje zapasem danych rzeczy, nie jest w stanie szybko sprowadzić ich z magazynu lub hurtowni, albo byłoby to zbyt kosztowne.
Buty zostały więc w sklepie. – Za jakiś czas dostaliśmy zawiadomienie podpisane przez specjalistę do spraw ochrony jakości i reklamacji obuwia, że buty zostały naprawione i nadają się do używania – wspomina Szczupak.
Przy odbiorze spotkała ich niespodzianka. – Podeszwy były dalej odklejone, tak jak w momencie reklamowania. Jak można wciskać ludziom taką chałę? – denerwuje się mieszkaniec Łaszczowa.
"Odklejone podeszwy w obu półbutach w chwili odbierania obuwia po naprawie” – odnotowała kierowniczka sklepu, gdy od razu składali kolejną reklamację.
Zażądali wymiany obuwia lub zwrotu gotówki. Nic nie wskórali, na dodatek otrzymali pismo, z którego wynikało, że syn pana Antoniego świadomie uszkodził odbierane po naprawie obuwie w celu "wyłudzenia zwrotu gotówki”. – Nikt nie będzie robić z syna przestępcy – mówi łaszczowianin, który podczas prywatnej wizyty u rzeczoznawcy uzyskał opinię, że naprawa nie została prawidłowo przeprowadzona. Zdecydował, że sprawa trafi do sądu.
W międzyczasie spółka Multiserwis zdecydowała się jednak zwrócić pieniądze. – Nie odebraliśmy przekazu, a teraz przed sądem dowiodę, że nie można mieć klienta za nic – mówi pan Antoni, który domaga się 2 tys. zł tytułem poniesionych kosztów i 20 tys. zł na rzecz Domu Dziecka w Łabuniach.
Kierowniczka tomaszowskiej placówki nie chciała z nami rozmawiać i odesłała do prezesa zamojskiego oddziału spółki Multiserwis. Był nieuchwytny, dlatego przesłaliśmy mu pytania pocztą elektroniczną.
Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Od sekretarki usłyszeliśmy, że prezes nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie.