Poszło o noclegownię, którą miasto stawia obok bloku przy ul. Zamojskiej. Lokatorzy usiłowali zablokować budowę.
- Zachowanie stróżów prawa było skandaliczne - żali się Piotr Marczak, mieszkaniec jednego z bloków przy ul. Zamojskiej w Biłgoraju. - Jak tak można? Jesteśmy zszokowani. Na pewno tej sprawy tak nie zostawimy. Złożymy skargę do prokuratury.
Biłgorajski magistrat przymierzał się do budowy noclegowni dla bezdomnych od dawna. Ma ona powstać przy ul. Zamojskiej, kilkadziesiąt metrów od jednego ze stojących tam bloków. Jego mieszkańcy się na to nie godzą. Uważają m.in., że mieszkańcy noclegowni mogą zakłócać ich spokój.
- Z drżeniem myślę o tym, co ma tutaj powstać - opowiada 67-letnia pani Mirosława. - Na osiedlu nie ma ani jednej latarni. Ludzie i tak nocami boją się wychodzić z domów. Burmistrz mógłby znaleźć inną lokalizację dla tego budynku. Prosiliśmy go o to, tłumaczyliśmy, zbieraliśmy podpisy. Bez skutku.
Lokatorzy są zdesperowani. W zeszłym tygodniu kilkanaście osób zagrodziło drogę koparkom. - Budowlańcy zadzwonili do burmistrza, a ten wezwał policję - złości się 19-letni Rafał. - Przyjechało kilka radiowozów. Wyskoczyli z niego uzbrojeni w pałki policjanci.
- Dwóch złapało mnie za ręce, a jeden pchał z tyłu - mówi pani Mirosława. - Syn stanął w mojej obronie, to zakuto go w kajdanki.
- Ojciec wezwał policjantów do opamiętania - opowiada Piotr Marczak. - Za to także zakuli go w kajdanki. W radiowozie poczuł się źle. Bo to był stres, a on cierpi na niewydolność krążenia. Stracił przytomność i zawieziono go do szpitala. Kiedy lekarze ratowali mu życie, przyszło trzech policjantów i kazali mu dmuchać w alkomat! Nie mógł. Doszło do przepychanek słownych. Policjanci zachowywali się jak roboty.
Janusz Rosłan, burmistrz Biłgoraja, nie ma sobie nic do zarzucenia. Tłumaczy, że protestujący mieszkają w bloku komunalnym, a działka, na której ma powstać noclegowania, także należy do miasta.
- Ten budynek jest potrzebny i musi powstać - zapewnia. - Umowy z wykonawcą są podpisane. Rozmawialiśmy z lokatorami wielokrotnie, ostatni raz dzień przed interwencją policji. Uprzedzaliśmy ich czym może się ich protest skończyć i jakie będą konsekwencje naruszenia porządku.
- Funkcjonariusze nie przekroczyli uprawnień - dodaje Marek Jamroz, rzecznik biłgorajskiej policji. - Ale doszło do naruszenia porządku. Nikogo nie zatrzymaliśmy, ale... doprowadziliśmy lokatorów do komendy w celu wylegitymowania.