Przeszło 30-letni spór między sąsiadami skończy się najprawdopodobniej w sądzie. Tam sprawiedliwości chcą szukać mieszkańcy domu, którym sąsiedzi zalali betonem jedno z wejść. Nawet miejscy urzędnicy nie wiedzą, kto w tej sprawie ma rację
Moi 90-letni dziadkowie u schyłku swojego życia doświadczają krzywdy, barbarzyństwa i bezprawia. Dziadek przeszedł zawał, babcia ma silne skoki ciśnienia i depresję. Jak można ich dodatkowo męczyć? – denerwuje się Magdalena Sitkowska, wnuczka mieszkańców Zwierzyńca. – Na początku stycznia sąsiedzi zalali betonem ich drzwi, ganek i wejścia do domu, okienko do piwnicy, do kotłowni, a także drogę, uniemożliwiając otworzenie drzwi, wejście i wyjście z domu.
Na zdjęciach, jakie rodzina przysłała do naszej redakcji, rzeczywiście widać zalane betonem drzwi. Starsi ludzie zmuszeni są do korzystania z innego wejścia do budynku.
Gdy Sitkowscy wezwali policję dowiedzieli się, że sąsiadom udało się unieważnić wcześniejszy wyrok sądu, który przyznawał im drogę użyteczności publicznej przez posesję rodziny B. Ponieważ – jak utrzymywali B. – przez 10 lat seniorzy z niej nie korzystali, sąd unieważnił poprzednią decyzję.
Sitkowscy tymczasem przekonują, że zawsze byli właścicielami fragmentu zalanej betonem działki.
Rodzina B., która prowadzi w Zwierzyńcu lodziarnię, początkowo nie chciała tej sprawy komentować.
– Chcieliśmy uniknąć publicznego roztrząsania sprawy, jednak w zaistniałej sytuacji chcielibyśmy się wypowiedzieć na łamach prasy – zdecydowali się w końcu, by po dwóch dniach się z tego wycofać.
Sprawę obszernie komentują za to na Facebooku rodzinnej firmy: – Sporny kawałek gruntu nie był i nie jest własnością Sitkowskiego. Analizę dokumentów własności przeprowadził biegły sądowy, którego cytuje sąd w uzasadnieniu wydanego w tej sprawie wyroku (…) W wyniku blokowania od 1996 r. przez Władysława Sitkowskiego wszelkich prac zmierzających do odbudowy naszej części niszczejącego budynku, doszło do dozwolonej przez konserwatora zabytków rozbiórki. Pozostała ściana została podparta i nakryta, jednak to zabezpieczenie nie gwarantuje stabilności budynku, który nadal grozi zawaleniem na naszą działkę. Dlatego zdecydowaliśmy postawić ogrodzenie będące jednocześnie zabezpieczeniem.
– Sprawa nie jest prosta – przyznaje Jan Skiba, burmistrz Zwierzyńca. – Wystąpiłem już do starostwa z pytaniem, czy mapa ewidencyjna tego terenu, którą posiadamy, wciąż jest aktualna. W sprawie tej działki odbyło się już tak wiele procesów, że mało kto za tą sprawą nadąża. Początkowo twierdziłem, że beton wylano na części schodów, która należy do państwa Sitkowskich. Teraz nie chcę już o tym mówić tak kategorycznie. Musimy to jeszcze wyjaśnić.
W ciągu kilku najbliższych dni sprawą mają zająć się pracownicy wydziału nadzoru budowlanego.
– Tak naprawdę wyjaśnić może się ona tylko w sądzie, bo konflikt trwa zbyt długo i występuje w nim jeszcze jedna rodzina. Być może najlepszym rozwiązaniem byłoby rozpoczęcie postępowania mediacyjnego – dodaje burmistrz.