To już ostatnie podrygi Zespołu Szkół im. Juliusza Poniatowskiego w Turkowicach. Co stanie się z jego majątkiem?
– To ostatnia szansa, żeby się spotkać w gronie kolegów i powspominać stare, dobre czasy – mówi pan Ryszard, który skończył technikum rolnicze w połowie lat 80. – Wielka szkoda, że szkoła ma być zamknięta.
Ale może uda się ją jeszcze uratować. Prowadzenia placówki podjęłoby się Stowarzyszanie Miłośników Ziemi Turkowickiej, które ma już pod swoimi skrzydłami Publiczną SP w Turkowicach. Zarząd stowarzyszenia chciałby, żeby powiat hrubieszowski użyczył im majątek szkoły na cele edukacyjne.
– Mamy w planach kontynuację edukacji w szkole pogimnazjalnej nie tylko w technikum albo liceum, ale też w rzemieślniczych szkołach zawodowych – mówi prezes stowarzyszenia Elżbieta Piluś.
Dodaje, że mają zdiagnozowane, przemyślane i sprawdzone w innych ośrodkach rozwiązania. Na terenie zakładu mógłby powstać hotel z zapleczem kuchennym dla młodzieży uczącej się stacjonarnie i weekendowo, a także nauczycieli spoza Turkowic, turystów i zorganizowanych grup, które chciałyby organizować konferencje. W planach jest również uruchomienie Domu Pracy Twórczej, gdzie odbywałyby się koncerty, wystawy i inne imprezy kulturalne.
Co na to władze powiatu? – My odpowiadamy za majątek warty ponad 4 mln zł i nie możemy komuś go przekazać. Co najwyżej sprzedać – mówi starosta Józef Kuropatwa, który sceptycznie nastawiony jest do edukacji w tym kompleksie. – Rocznie dokładaliśmy do tej szkoły więcej niż 800 tys. zł.
Dlatego trzeba ją zamknąć? – Ona sama przestaje istnieć – mówi Kuropatwa. – W tej chwili jest tam 8 uczniów i nie ma nawet komu przygotować części artystycznej na zjazd absolwentów.
Obecni uczniowie od września będą kontynuować naukę w Hrubieszowie. W sobotnim zjeździe absolwentów Państwowego Technikum Rolniczego i Zespołu Szkół Rolniczych w Turkowcach ma uczestniczyć ponad 200 byłych wychowanków. Oprócz spotkań w gronie kolegów, będzie msza święta, występy, zwiedzanie szkoły i zabawa taneczna.
– Znakomicie wspominam naukę w Turkowicach, mimo że to były trudne i surowe czasy – mówi Maria Boratyn-Laudańska, wiceprzewodnicząca komitetu organizacyjnego zjazdu z Ministerstwa Rolnictwa, która egzamin dojrzałości zdawała w 1968 r. (po maturze dostała się na studia; skończy la weterynarię). – Mieliśmy fantastycznych nauczycieli, w Turkowicach nauczyłam się jeść barszcz ukraiński, to była szkoła życia.