Nie będzie kary za nielegalną agitację wyborczą w zamojskim ratuszu. Zbigniew Ziobro wspierał tam swojego kandydata do sejmu. Śledczy uznali, że skoro działo się to podczas konferencji prasowej, to prezentowanych na spotkaniu materiałów nie można uznać za wyborcze.
Sprawę opisaliśmy na początku września. Zbigniew Ziobro odwiedził wówczas Zamość, by poinformować o planach utworzenia w tym mieście sądowego centrum informatycznego. Towarzyszył mu jego zastępca - wiceminister Marcin Romanowski, który kandydował jednocześnie w wyborach parlamentarnych. Spotkanie zorganizowano w sali obrad rady miasta. Za ministrami ustawił się szereg młodych ludzi w koszulkach i z tabliczkami, promującymi Marcina Romanowskiego. Na ścianie wyświetlano również baner wyborczy kandydata.
Zbigniew Ziobro rozpoczął konferencję od zachwalania swojego zastępcy.
– Siódemka ministra Warchoła, przepraszam, ministra Romanowskiego na liście w Zamościu, to jest siódemka, która oddaje naturę pana ministra, bo pracuje za siedmiu. W okręgu zamojskim, chełmskim, jest więc człowiek, do którego mam ogromne zaufanie i szacunek – mówił Ziobro.
Zamojscy radni - Sławomir Ćwik i Rafał Zwolak zawiadomili prokuraturę o możliwym złamaniu przepisów przez szefa resortu sprawiedliwości i jego zastępcę. Chodziło o agitację na terenie urzędu, czego jasno zabrania Kodeks Wyborczy.
Podczas kolejnej konferencji prasowej Zbigniew Ziobro zapewniał, że nie zdawał sobie z sprawy, iż jest w urzędzie. W połowie października zamojska prokuratura uznała, że nie doszło do przestępstwa, a najwyżej do wykroczenia. W tym tygodniu śledczy uznali, że i to nie miało miejsca. Prokurator Robert Malicki z Prokuratury Okręgowej w Zamościu odstąpił od kierowania wniosku o ukaranie ministrów.
– Spotkanie miało charakter li tylko informacyjny. Co prawda pojawia się tam wzmianka o kandydowaniu wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego, ale był to tylko „wtręt” do ogólnego przekazu, jakim było udzielenie informacji o planowanych inwestycjach – uzasadnia swoją decyzję prokurator Malicki.
Śledczy zauważył, że „osoby stanowiące tło dla wystąpienia” ubrane były w koszulki z napisem „PiS Marcin Romanowski”.
– Zachowania tego również nie można uznać za prowadzenie agitacji wyborczej. Należy uznać to za przejaw sympatii do konkretnej osoby – wyjaśnia prokurator Malicki.
Dodaje, że założenie koszulek z nazwiskiem kandydata było jedynie oznaką podzielania jego poglądów. Poza tym osoby w koszulkach nie robiły nic poza staniem.
– W związku z konstatacją, że spotkanie nie miało charakter wyborczego, a jedynie informacyjny nie sposób przyjąć, że uwidocznione tam tabliczki, jak również prezentacja medialna stanowią materiał wyborczy - dowodzi prokurator Malicki.
Przekonuje również, że prezentowanie nazwiska kandydata miało jedynie „utrwalić w świadomości słuchaczy” Marcina Romanowskiego, jako osobę odpowiedzialną za informatyzację wymiaru sprawiedliwości. – Nie sposób przyjąć, że miało to związek z wyborami – skwitował prokurator Robert Malicki.