Rozmowa z prof. Janem Oleszczukiem, wojewódzkim konsultantem ds. ginekologii i położnictwa
Akcja rozpocznie się być może już w okresie Bożego Narodzenia. Pojawią się spoty telewizyjne "Dbaj o płodność, bo możesz ją stracić”.
• Podoba się panu profesorowi ta kampania?
- Bardzo dobry pomysł. Tabletki antykoncepcyjne są produktem nowoczesnej medycyny, jednak niewolnej od powikłań. Ich używanie grozi stanami zakrzepowo-zatorowymi żył u kobiet, mających obciążenia genetyczne. Mogą też wywoływać nadciśnienie. A wkładki wewnątrzmaciczne używane przez Polki były produkowane z myślą o krajach Trzeciego Świata. Wywołują stany zapalne, powodują trudności z zajściem w ciążę.
• Tabletka jest prostsza w użyciu i pewniejsza. Naturalnych metod antykoncepcyjnych trzeba się nauczyć, a przy tym nie dają już takiej gwarancji.
- Trudno jest nauczyć się siebie i swojego organizmu. Wymaga to samodyscypliny, obserwacji, czasu. I faktycznie metoda naturalna wiąże się z ryzykiem zajścia w ciążę. Jednak nie w tym rzecz, aby nie doszło do ciąży, lecz aby do niej doszło.
• Jak to? Przecież chodzi o promowanie metod zapobiegających ciąży, a nie odwrotnie?
- W Polsce zmienia się podejście do rodziny i jej planowania. Tendencje idą w dobrym kierunku. Chodzi o to, aby młode małżeństwo nie myślało o antykoncepcji lecz o zajściu w ciążę. Aby nie decydowało się na stosowanie antykoncepcji przez wiele lat, bo najpierw trzeba postawić dom, kupić samochód, itd. Na szczęście podejście do tematu ciąży zmienia się. Mama już nie rwie włosów z głowy, że córuchna jest w ciąży, choć nie ma męża.
• Akceptuje pan w naturalnej metodzie możliwość "wpadki”? Mam wrażenie, że wręcz pan profesor się z tego cieszy?
- Na początku rodzina nazywa to wpadką. Potem przychodzi wielka radość z dziecka. Określenie "niechciana ciąża” przechodzi do lamusa. Wpadka też obróci się na dobre.
• W każdej przychodni ginekologicznej leżą stosy ulotek reklamujących tabletki antykoncepcyjne. Czy kampania metod naturalnych nie przegra z ostrą reklamą producentów pigułek?
- Nie przeceniałbym siły firm farmaceutycznych oraz ich produktów. Tylko 8 proc. Polek używa tabletek hormonalnych. W Niemczech - 49 proc. kobiet. Każdy wybierze sobie taką metodę, jaką będzie chciał.