Nikt nie lubi przepłacać. Biorąc pod uwagę fakt, że większej części Polaków raczej się nie przelewa,
Ale surfowanie w sieci w poszukiwaniu najtańszego leku może się wkrótce skończyć. Los internetowych aptek stoi pod znakiem zapytania. W Sejmie wciąż trwają prace nad ustawą, mającą zakazać wysyłkowej sprzedaży leków. Ma to zapobiec pojawianiu się w Internecie lekarstw podrabianych lub niewiadomego pochodzenia.
Właściciele aptek internetowych bronią się, jak mogą - bo interes jest niezły. A to dlatego, że klient płaci mniej niż w stacjonarnej aptece. Przykład? Za zestaw promocyjny preparatu Arthrostop rapid, z dodatkowym kremem gratis, w Internecie zapłacimy 71,90 zł, podczas gdy cena apteczna to około 100 zł.
- Nie po to państwo polskie kształci rzesze farmaceutów, by sprzedażą leków zajmował się stolarz czy mechanik samochodowy. Nie piętnujemy farmaceutów, którzy rozszerzają ofertę swoich aptek, wprowadzając sprzedaż przez Internet. Chcemy tylko, by zostały wprowadzone obostrzenia uniemożliwiające sprzedaż podróbek i podejrzanych specyfików zza granicy - dodaje Przystupa.
Mimo wszystko w tej chwili sprzedaż parafarmaceutyków w sieci kwitnie. Podobnie jak interes w tzw. tanich aptekach. W jednej z tego typu aptek w centrum Lublina kolejka ustawia się na godzinę przed otwarciem i trwa nieprzerwanie aż do zamknięcia. Klientami są głównie emeryci i renciści kupujący leki recepturowe - takich w Internecie nie kupimy.