Każdego dnia pracownicy sanepidów w całej Polsce odbierają tysiące telefonów od zaniepokojonych Polaków. Udzielają informacji, z narażeniem własnego zdrowia odwiedzają miejsca objęte kwarantanną. Walczą z czasem, aby pomóc ograniczyć rozprzestrzenianie koronawirusa.
Sanepid w Bytomiu walczy z koronawirusem
Od kilku tygodni dwunastu pracowników sanepidu w Bytomiu całą dobę dyżuruje przy telefonach.
- Telefonów w ciągu dnia mamy tysiące. Pracujemy na trzech numerach całodobowo. Do tego są numery stacjonarne. W tej chwili pracują wszyscy pracownicy stacji – mówi Jolanta Wąsowska z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bytomiu.
Zadaniem pracowników jest nie tylko udzielanie odpowiedzi na wszelkie pytania. Weryfikują oni również stan zdrowia i w razie potrzeby kierują do szpitali zakaźnych.
- Niestety nie ma możliwości, żeby odebrać wszystkie telefony. Sama, gdy rozmawiam, słyszę, że w tym czasie dzwoni kolejnych kilka osób. Nie ma możliwości, żeby na wszystkie telefony odpowiedzieć – dodaje Jolanta Wąsowska.
Jak wygląda kwarantanna?
Kolejnym z zadań pracowników Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych jest wręczanie decyzji o obowiązkowej, dwutygodniowej kwarantannie zagrożonym osobom.
- Osoby, które wróciły do Polski, prosimy, by przez czternaście dni obserwowały swoje zdrowie. W przypadku, gdy pojawią się niepokojące objawy, apelujemy, żeby zwrócili się do nas – opowiada Jolanta Wąsowska.
Reporter Uwagi! TVN razem z pracownikiem stacji w Bytomiu pojechał do mieszkania lekarza, który niedawno wrócił z wyjazdu zagranicznego i powinien przebywać w domu. Pod wskazanym adresem nikogo jednak nie było.
Mężczyzna odnalazł się po kilku godzinach. Okazuje się, że poszedł do pracy do szpitala. Nie był przebadany pod kątem obecności wirusa. Nie wiadomo więc, czy był zarażony. Sanepid zgłosił sprawę na policję, a lekarzowi może grozić grzywna.
- Nie było obowiązku poddania się kwarantannie. Wróciłem z wyjazdu dziesięć dni temu – tłumaczył w rozmowie telefonicznej.
Obecnie bardzo wiele instytucji ma ogromny problem z brakiem środków ochronny bezpośredniej.
- Brakuje nam ich. To na dziś najpilniejsza potrzeba. Nasze zasoby są niewielkie, musimy współpracować z innymi podmiotami – kończy Jolanta Wąsowska z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bytomiu.