Już ponad 460 osób personelu medycznego w Polsce jest zakażonych koronawirusem, a ponad 4,5 tysiąca jest w kwarantannie. Mimo że są na pierwszej linii frontu, często muszą chronić się na własną rękę. Używają np. masek ochronnych zrobionych ze sprzętu do nurkowania
Według danych Głównego Inspektora Sanitarnego z czwartku już 461 osób personelu medycznego, m.in. lekarzy, pielęgniarek i ratowników w Polsce jest zakażonych koronawirusem (106 zakażonych osób jest hospitalizowanych, a 355 w izolacji domowej). To ok. 15 proc. wszystkich zakażeń. Ponadto 4,5 tys. osób jest w kwarantannie – domowej (4391 osób) lub zbiorowej (186 osób).
W województwie lubelskim takie sytuacje dotyczą m.in. trzech największych szpitali: szpitala wojewódzkiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie, szpitala klinicznego nr 4 w Lublinie i Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej.
W ubiegłym tygodniu u dwóch pacjentów szpitala przy Kraśnickiej potwierdzono zakażenie koronawirusem. Z tego powodu kilkadziesiąt osób z personelu zostało wówczas objętych kwarantanną – domową albo zbiorową.
– W tym momencie w przypadku tego szpitala mamy 39 pracowników w kwarantannie domowej, kwarantanny zbiorowej już nie ma. Nie mamy też żadnego potwierdzonego przypadku zakażenia wśród personelu – informuje Piotr Matej, dyrektor Departamentu Zdrowia w Urzędzie Marszałkowskim.
Gorzej jest w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, gdzie od pacjenta zaraziło się trzech pracowników Zakładu Diagnostyki Obrazowej.
– W związku z potwierdzonym zakażeniem u pacjenta, w kwarantannie domowej jest w tym momencie 44 pracowników, w tym trzech, u których potwierdzono zakażenie – mówi dyr. Matej.
W kwarantannie domowej jest też 41 pracowników szpitala przy Jaczewskiego w Lublinie.
– Okoliczności są jednak różne. Nie chodzi tylko o potwierdzony przypadek zakażenia koronawirusem u pacjenta na oddziale reumatologii, ale także np. powrót z zagranicy i konieczność profilaktycznej kwarantanny – mówi Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK4 w Lublinie.
- Zabezpieczenia ochronne, przede wszystkim profesjonalne maseczki powinien nosić tak naprawdę cały personel medyczny, a nie tylko lekarze czy pielęgniarki, którzy mają do czynienia z zakażonymi pacjentami, albo takimi, u których jest wysokie prawdopodobieństwo zakażenia. Niestety tak nie jest, bo tych środków brakuje – komentuje lekarz, który pracuje w jednym z lubelskich szpitali. – Noszenie maseczki w razie potwierdzenia przypadku zakażenia nie sprawi, że taki pracownik nie zostałby skierowany na kwarantannę, ale na pewno zmniejsza się ryzyko, że zachoruje i będzie wyłączony z pracy na dłużej – dodaje nasz rozmówca.
Jak szacuje lekarz, gdyby średniej wielkości szpital, który ma ok. 500 pracowników medycznych chciał zabezpieczyć cały personel musiałby w ciągu miesiąca mieć do dyspozycji 50 tys. maseczek.
– To mało realne, dlatego dostają je ci najbardziej narażeni. Pozostali muszą sobie niejednokrotnie radzić na własną rękę. Lekarze konstruują maski w domu, które mają dać ochronę porównywalną do profesjonalnych maseczek FFP3 – mówi nasz rozmówca. – Wykonuje się ją na bazie maski do nurkowania, którą można kupić w sportowym sklepie i dobiera filtr np. od respiratora czy nawet odkurzacza. Niektórzy lekarze używają też masek dla lakierników czy ogrodniczych.