Rozmowa z Edytą Długosz, psychologiem z Lublina.
– Słońce, dużo wolnego czasu, relaks, cała sceneria sprzyja nawiązywaniu przelotnych znajomości. W wakacje spotyka się wielu panów i pań, którzy prawią sobie komplementy. Natomiast rzadko mówią o sobie, o tym kim naprawdę są i czy w domu została żona czy mąż z dziećmi.
• Kobiety częściej wpadają w sidła?
– Chyba tak, bo młodsze i starsze potrzebują adoracji, są czułe na wyznania, zapewnienia, że są wyjątkowe. Czasem mężczyźni po zdjęciu obrączki robią wrażenie na młodych dziewczynach. Istnieje ryzyko, że nie mówią o sobie wszystkiego. Ale dziewczyny są skłonne do emocjonalnego angażowania się.
• Lepiej w wakacje nie romansować?
– Być może dla samotnych będzie to początek czegoś nowego, jednak dla osób w stałych związkach może to być duże zagrożenie. Takie ulotne przeżycie nie jest warte konsekwencji. Z reguły kończy się gorzej, niż się przewiduje. Sam flirt z założenia jest ulotny, ale w dzisiejszych czasach częściej chodzi o seks niż o flirt, a to już może skończyć się źle.
– Obserwuję, że coraz bardziej popularne stały się wakacje osobne dla męża i żony. To sprzyja takim sytuacjom i może być nawet początkiem rozpadu związku.
• Ale zdarza się, że taka wakacyjna miłość przetrwa?
– Tak, ale radzę ostrożność. Lato od zawsze sprzyjało pewnemu rozluźnieniu, także w sferze uczciwości partnerów wobec siebie. Jednak to najczęściej kobiety liczą na coś stałego, one mają podejście życzeniowe. Mężczyźni po wakacjach wszystko zapomną i na następnym urlopie znów będą szukać nowej partnerki do spędzenia ekscytujących chwil.