– Człowiek to jest całe życie głupi i głupi umrze. Nie wiem, na co liczyłam. Przecież mogłam sama policzyć, ile tej obniżki będzie, a nie cieszyć się, jak z telewizora mówili, że te zmiany to walka z inflacją – mówi pani Stanisława z Lublina. Od wtorku 1 lutego obowiązuje zerowa stawka VAT na żywność.
Ktoś, kto pod koniec stycznia wydawał 100 zł na zakupy typowo spożywcze (bez alkoholu, papierosów, chemii itp.), powinien za ten sam koszyk płacić dzisiaj 5 złotych mniej. To efekt wprowadzenia na następne pół roku obniżki z 5 proc. do zera podatku VAT m.in. na mięso, warzywa, pieczywo i nabiał. Takie rozwiązanie przyniosła Tarcza Antyinflacyjna 2.0, która miała obniżyć rosnące koszty życia. Zmiana miała dać przeciętnej polskiej rodzinie 45 zł miesięcznie oszczędności.
– Tak chodzę sobie po sklepie i spisuję metki. Ja nie wiem, jak to się stało, ale liczyliśmy, że naprawdę odczujemy, że będzie taniej i że ta inflacja zostanie złagodzona – mówi pani Stanisława. Spotykamy ją w poniedziałek w Biedronce ul. Sławinkowskiej w Lublinie. Ta sieć o dzień wyprzedziła akcję obniżki VAT.
43 grosze na miesiąc
Na plakietce obok ceny, którą zapłacimy przy kasie, znajduje się także cena z 5-procentowym VAT oraz wysokość samego podatku. I właśnie ta ostatnia kwota tak bardzo wzburzyła kobietę.
– Na soku pomarańczowym zaoszczędzę 14 groszy, na bułeczce 2 grosze, a na dużym maśle roślinnym 43 grosze. Tylko że takie masło to mi starcza na miesiąc. Poza tym pół roku temu to ono było ze 3 zł tańsze niż teraz. To jaka to oszczędność? – denerwuje się kobieta.
We wtorek przed godziną 9 rano zakupy w osiedlowej Stokrotce przy Willowej w Lublinie robiła pani Urszula, mama dwójki dzieci siedzących w domu na nauczaniu zdalnym.
Jest taniej? – zagaduję gdy odchodzi od kasy.
– A dlaczego miałoby być taniej? – dziwi się kobieta. Gdy tłumaczę, przystaje i zaczyna analizować rachunek. Na liście znajdują się m.in. pączki, chleb, mleko i serki kanapkowe. – Nie widzę żadnych różnic. Pewnie są za małe, żeby się zorientować. Zwykle rano zostawiam w sklepie około 50 zł. Dziś też tak było.
Zmian nie zauważa też starszy mężczyzna, którego spotykamy przed godziną 15 przed Biedronką ul. Prusa.
– Widzę, że etykietki są nowe i że te zmiany weszły, ale przy kasie płacąc nie widziałem dla siebie żadnej realnej zmiany na lepsze – ocenia.
– Teraz są takie czasy, że człowiek musi szukać sklepów, w których zrobi tańsze zakupy, bo ceny rosną w zastraszającym tempie – zauważa pani Jadwiga. – Różnica w rachunku przy zakupach bez VAT jest praktycznie niezauważalna. Sama dorabiam sobie do emerytury, więc nie mogę jeszcze jakoś specjalnie narzekać. Ale osoby, które żyją tylko z renty i mają podwyżki prądu, gazu i żywności naprawdę ledwo wiążą koniec z końcem. To 5 proc. na pół roku im na pewno nie ulży.