(fot. Piotr Michalski)
– Przyjechaliśmy na groby bliskich chyba w najgorszym możliwym czasie – przyznaje małżeństwo z Wodzisławia Śląskiego, których spotkaliśmy przy bramie cmentarza w Wilkołazie (powiat kraśnicki). – Przyjechaliśmy w czwartek. W piątek premier ogłosił, że zamykają cmentarze. W hotelu w Kraśniku zostaliśmy praktycznie sami. A byli jeszcze inni ludzie m.in. z Katowic i Zakopanego
1 listopada, cmentarz parafialny w starej części Kraśnika. Na furtkach i bramach łańcuchy i kłódki. Opustoszałe pawilony handlowe i stoiska, które normalnie uginałyby od kwiatów, wieńców i zniczy różnych kształtów i kolorów. Dziś jest cicho i pusto. Na drewnianych półkach tylko nalepki z cenami.
Przy bramach wejściowych na nekropolię palą się znicze. W pobliżu jednej z nich ktoś postawił kilka doniczek z chryzantemami. Na jednej biała kartka z napisem: „Kwiaty na nieudekorowane groby”. Na drugiej doniczce kartka z ceną: „25 zł”.
Przy bramie stoi mężczyzna. Modli się.
– Przyjechałem zobaczyć i zrobić zdjęcie do prywatnej kroniki, żeby udokumentować to jak wyglądał cmentarz 1 listopada 2020 r. – tłumaczy nam kraśniczanin. – Ten rząd chce wszystkim dogodzić i jest w trudnej sytuacji. Sam mam trzech synów i każdy z nich jest zupełnie inny. Dlatego nie odpowiem na pytanie czy dobrze się stało, że cmentarze są zamknięte czy też źle.
Zjawia się radiowóz. Objeżdża parking i znika za zakrętem. Podjeżdżają też inne samochody. Większość kierowców robi kółko i odjeżdża. Tylko z jednego z aut, które zatrzymało się przy ustawionych przy murze chryzantemach, wysiada starsza kobieta i mężczyzna. Pakują kwiaty do bagażnika. – Zabieramy je do Stróży, ustawimy je przy bramie – tłumaczy kobieta.
W Konopnicy i Wilkołazie bramy cmentarzy też zamknięte, przy grobach pusto. W Wilkołazie chwilę wcześniej skończyła się msza w pobliskim kościele. Ludzie wysiadają z aut, pochodzą pod bramę. Modlą się, zapalają znicze.
– Przyjechaliśmy na groby bliskich chyba w najgorszym możliwym czasie – przyznają Janina i Tadeusz Mistorowiczowie, małżeństwo z Wodzisławia Śląskiego. Kiedyś mieszkali w Łęcznej. Na Wszystkich Świętych chcieli odwiedzić rodzinne groby w Wilkołazie, Kraśniku i Łęcznej. Pokonali 500 km.
– Przyjechaliśmy w czwartek. A w piątek premier ogłosił, że zamykają cmentarze. W hotelu w Kraśniku zostaliśmy praktycznie sami. A byli jeszcze inni ludzie m.in. z Katowic i Zakopanego. Już wyjechali – relacjonują małżonkowie.
– Rząd stanowczo za późno ogłosił tę decyzję. Moim zdaniem jeszcze bardziej zmobilizował ludzi do kolejnych protestów – stwierdza kobieta. I dodaje: – Żal mi tych wszystkich ludzi, który nastawili się na handel. Czy w obecnej sytuacji ktoś im rzeczywiście pomoże?