Alberto chce, abym pokroiła kalmary. Pytam go jak wyglądają. Tłumaczę, że widziałam je tylko na półkach w supermarketach. Śmieje się ze mnie, ale później dodaje: – I tak właśnie powinno się poznawać Europę. Ty nigdy nie jadłaś kalmarów, a ja... sękacza – łamie sobie język Alberto.
Flamingi na polach ryżowych
– Jazda konna nieodłącznie kojarzy się z naszym regionem – mówi czterdziestoletni Emanuel Carles.
Prowadzi małe gospodarstwo agroturystyczne w pobliżu Aigues Mortes. Oprócz koni hoduje też byki, które potem sprzedaje na korridę. Kiedy opowiadamy mu o polskich żubrach z Puszczy Białowieskiej, pyta "czy są dobre na korridę?" Emanuel obecnie nie dostaje żadnych pieniędzy z Unii Europejskiej. – Mój ojciec otrzymał fundusze z Unii na modernizację gospodarstwa. Ale to było dawno temu. Od kilkunastu lat wszystko idzie na Hiszpanię i Portugalię. Teraz pójdzie do was – wyjaśnia Francuz.
Autostrady i turystyka
Gospodarstwo agroturystyczne to pomysł jej rodziców. Kilkanaście lat temu wystąpili o dotacje z funduszy unijnych. Aby mieć pieniądze na własny wkład – sprzedali część ziemi i wzięli kredyt. To ryzykowne posunięcie opłacało się. Prawie przez cały czas wszystkie pokoje gościnne są tu zajęte. – Przyjeżdżają do nas głównie mieszkańcy dużych miast. Chcą przede wszystkim spokoju. Mogą się wybrać na wycieczkę rowerową, połów ryb czy po prostu pomóc w gospodarstwie – opowiada Monserrat Argues.
Czy chciałaby się wybrać do Polski? – Jasne. Nigdy tam nie byłam – mówi Hiszpanka. Dodaje jednak, że nie zna żadnego ciekawego miejsca w Polsce. A nasz kraj – tak jak większości Hiszpanów – wydaje się niebezpieczny. – To myślenie pewnie się zmieni, kiedy wejdziecie do Unii. To dla nas gwarancja bezpieczeństwa – przewiduje Monserrat.