Szkoła bez historii, trójmianów kwadratowych i przysposobienia obronnego? Będzie to możliwe, jeśli Instytut Spraw Publicznych przeforsuje projekt zmian w podstawie programowej w podstawówkach, gimnazjach i liceach.
Ministerstwo edukacji także twierdzi, że zmiany w programie nauczania są potrzebne. Z prośbą o uszczuplenie przeładowanego materiału zwróciło się do Instytutu Spraw Publicznych. Teraz 60 ekspertów opracowuje założenia nowej podstawy programowej kształcenia ogólnego. Zapowiada się rewolucja. Z programu mają wylecieć tysiące nazwisk i dat, które uczniowie bezskutecznie wkuwają ze szkolnych podręczników.
– Na jednych zajęciach Beethowen, Wagner, na drugich Rembrandt, kapitele w kolumnach greckich – wylicza prof. Konarzewski. – Dzieciaki nie są w stanie tego zapamiętać. Pamięciówka to dla nich męczarnia. A w podstawówce powinny śpiewać i malować. Jeśli polubią sztukę, to teorii nauczą się w przyszłości.
Kierownik zespołu ekspertów pozbyłby się z programu także kilku przedmiotów. – Przysposobienia obronnego nie ma nigdzie na świecie – mówi prof. Konarzewski. – „Życie w rodzinie” to strata czasu. Ale tego się usunąć nie da.
Naukowcy planowali także zastąpić tradycyjną historię, przedmiotem o nazwie „społeczeństwo”. Jednak po licznych protestach, wycofali się z tego pomysłu.
Nowa podstawa programowa ma skonkretyzować, czego dzieciaki mają się uczyć i czego nauczyciele mogą od nich wymagać. – Obecnie program nauczania w gimnazjum zakłada, że uczeń np. powinien zapoznać się z „budową i funkcjonowaniem układów organizmu człowieka”. Nie mówi jednak, jakie to mają być układy. Nauczyciel nauczy jednego, a na egzaminach będą wymagać innego – tłumaczy Konarzewski.
Także nauczyciele przyznają, że zmiany w programie są potrzebne. Większość narzeka na zagmatwanie bloku tematycznego „przyroda”. – Jest to pomieszanie biologii, chemii i geografii – mówi Jacek Misiuk, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 w Lublinie.
Pedagodzy wskazują także na chaos panujący w szkolnych podręcznikach. – Jest ich tak dużo, że trudno wybrać te dobre – przyznaje Misiuk.
Jeśli projekt forsowany przez ISP zostanie zaakceptowany przez ministerstwo edukacji, uczniowie będą mieli mniej na głowie już za dwa lata. Na zmiany w nauczaniu czekają już teraz. – Siedzę nad książkami i uczę się wzorów, z których i tak już nigdy w życiu nie skorzystam – twierdzi Sebastian, licealista.